Sebastian powoli
wracał do siebie. Rana w końcu się zagoiła, a on zaczął normalnie funkcjonować.
Nadal, oczywiście, nie mógł się nadwyrężać. Długa jazda konna czy ćwiczenie
walki mieczem były dla niego nadal nieosiągalne, jednak mógł już zajmować się
spokojniejszymi rzeczami, co go cieszyło. Miał dość leżenia w łóżku i patrzenia
w baldachim. Wzory na nim wyszyte były piękne, nie przeczył temu. Jednak znał
je na pamięć już po kilku dniach. Każdą nić, każdy zawijas misternego wzoru.
Mógłby po prostu chwycić kartkę i dokładnie to wszystko rozrysować.
Siedział w swoim gabinecie i
czytał różne doniesienia kierowane do niego przez lordów, sołtysów, hrabiów...
wszędzie to samo. Czarownice, poganie, spory o krowę, o kawałek ziemi i inne
pasjonujące rzeczy. Czasami żałował tego, że poprosił brata o tą posadę. Miałby
spokój i swoją wolność. Niby ją miał, ale od dłuższego czasu odczuwał jej brak.
Niby nic go tu nie trzymało, a jednak nie mógłby ot tak, na kilka dni, jechać
do Paryża. Już jego choroba sprawiła, że miał sporo zaległości. W dodatku nie
mógł się skupić. Cały czas myślał o swoim bracie. I Anieli. Zniknęła niedawno.
Podejrzewał, że szukała Anthony'ego, jednak zawsze dawała mu znać o dłuższych
wyprawach. Czuł się dziwnie, kiedy nie było jej na dworze, chociaż nie
przebywała przecież tutaj od zawsze. Przyzwyczaił się jednak do jej obecności,
do jej śmiechu, jej zachowania, które go zaskakiwało...
Tęsknił za nią. Po prostu za nią
tęsknił. Stała już mu się na tyle bliska, że bez niej czuł się dziwnie. W
dodatku była jego obrończynią, czuł się wiecznie zagrożony i wszędzie chodzili
za nim strażnicy. Nawet teraz stali po obu stronach drzwi. Dostawał już powoli
małej paranoi, z której naśmiewał się jego starszy brat. Jednak, o dziwo, na
razie ataki ustały. Obawiał się jednak, że to cisza przed burzą. Zasypiał z
nożem pod poduszką i mieczem przy łóżku, jego jedzenie było próbowane przez
specjalnie zatrudnionego w tym celu testera, nie chodził nigdzie sam.
Usłyszał jakieś poruszenie na
dziedzińcu. Odłożył pióro, którym właśnie kończył pisać odpowiedź na list i
wstał. Podszedł do okna. Zobaczył jak strażnicy zdejmują kogoś z konia. Kogoś
bardzo drobnego, ubranego, mimo niezbyt wysokich temperatur, jedynie w koszulę.
Rozpoznał w tej niewielkiej sylwetce młodszego brata. I konia Anieli, jej
ukochanego, czarnego ogiera, Wincenta. Wystraszony nie na żarty chwycił swój
płaszcz i wybiegł z gabinetu. Jego osobiści strażnicy ruszyli za nim. W biegu
zapiął grubą klamrę podtrzymującą wierzchnie odzienie i wypadł na bruk
dziedzińca, równocześnie ze swoim przyrodnim bratem.
Anthony był półprzytomny.
Przemarznięty i wygłodniały nie miał sił, aby wydusić z siebie słowo. Zemdlał i
upadłby na kamienie, gdyby strażnicy go nie pochwycili.
- Bash... - Francis chwycił go za
ramię. Tony był w kiepskim stanie, a fakt, że przyjechał samotnie na koniu
Anieli, przy którego siodle nadal był jej łuk, oznaczał, że dziewczyna,
najprawdopodobniej nie żyła. Nie chciał
nawet wiedzieć, co musi teraz czuć jego starszy brat.
- Zabierzcie go do medyka -
powiedział, strącając dłoń młodego władcy i ruszając w kierunku strażników. - A konia odprowadźcie do szatni. Musiał gnać długi czas - dodał, a potem ruszył w
stronę zamku.
Nie myślał tak jak Francis.
Aniela musiała żyć. Poczułby, że zginęła. Na pewno. Wiedziałby. Była za dobrą
wojowniczką. Była za mądra, aby ot tak dać się zabić. Poza tym... mogła puścić
Tony'ego przodem i tyle. Sama pojawi się w zamku za kilka dni... i wszystko
będzie jak dawniej.
***
Nie pojawiła się. Dni mijały, a
ona nie wracała. Jego niepokój o nią rósł z każdym dniem. Coraz częściej
zaczynał myśleć o tym, że zginęła. Musiał jednak poczekać, aż jego brat dojdzie
do siebie, aż odzyska przytomność. Tylko Anthony wiedział, gdzie ona jest i co
się dokładnie stało. Chłopak jednak nadal był za słaby, aby mówić. Sebastian
przychodził do pokoi medyka w każdej wolnej chwili w nadziei, że ten w końcu
nabierze sił. Niestety, za każdym razem czekało go rozczarowanie.
Minął tydzień zanim udało mu się
z nim porozmawiać. Kiedy usłyszał, jak potoczyły się wydarzenia pobladł i
zacisnął mocno pięści.
- Bash... przepraszam -
wymamrotał na koniec Anthony.
- Zostawiłeś ją. Ranną. Ona
ratowała ci życie, a ty ją tak po prostu tam zostawiłeś?! - krzyknął Bash oburzony.
Takie zachowanie nie mieściło mu się w głowie. Dobrze, jego uczucia to jedno,
ale zwykłe poczucie honoru i godności? Jak można zostawić swojego wybawcę na
pewną śmierć?
- Nie miałem broni... nie miałem
szans jej ocalić... - wyszeptał Tony, patrząc na niego błagalnie. - Ja...myślałem, że
szybciej tu przyjadę, że zdążycie...
- Zamilcz! - krzyknął, a potem
wyszedł. Wpadł na korytarzu na Mary. Królowa spojrzała na niego zaniepokojona. Widziała
jego wściekłość. Chyba nigdy nic nie wyprowadziło go z równowagi. Usłyszała
jego krzyki nieco wcześniej.
- Sebastianie...- zaczęła
niepewnie. Spojrzał na nią, a ona poczuła strach. Wyglądał tak, jakby był
gotowy zabić teraz każdą osobę, która stanie mu na drodze. Szybko doszła do
wniosku, że rozmowa z nim teraz nie przyniesie rezultatów. Był zbyt wzburzony,
aby słuchać racjonalnych argumentów, zresztą... Co miałaby mu powiedzieć? Że jej
przykro?
Chwyciła go więc za ramię.
Spojrzał na nią, uspokajając się po chwili. Wystarczyło, że spojrzał w jej
brązowe, sarnie oczy, aby złość mu minęła. Nie powinien wymagać bohaterstwa od
swojego młodsza brata. Nie każdy człowiek jest honorowy. I odważny. Anthony był
tylko przerażonym dzieciakiem. To, że postąpił zupełnie inaczej niż postąpiłby
na jego miejscu Sebastian. nie czyniło z niego złego człowieka.
- Ona na pewno żyje, Mary -
powiedział. - Nie wierzę, że dałaby się zabić tak łatwo. Nie ona...
Uśmiechnęła się lekko, aby dodać
mu otuchy. Miała na sobie wspaniałą, brązowo-złotą suknię, a w jej ciemnych
włosach połyskiwał diadem z topazami.
- Skoro tak myślisz, to ruszaj na
poszukiwania, Bash. Może ją znajdziesz. Całą i zdrową. Tylko przemarzniętą i przerażoną
- odpowiedziała mu. Zdziwiła się, kiedy jej rozmówca zaczął się śmiać.
Przerażona Aniela? Musiał to być
ciekawy widok, ale wątpił, aby kiedykolwiek go ujrzał. Dziewczyna wydawała mu
się być nieustraszona. Skoro sama jeździła po lesie, to na pewno się tego nie
bała, także o to był spokojny,
- Oczywiście, Mary - skinął jej
głowę. - Zbiorę więc konnych i wyruszę najszybciej jak się da. Zajmij się w tym
czasie moim bratem. Proszę - odwrócił się i niemalże pobiegł do stajni.
Pokręciła głową. To był właśnie
Bash. Działał czasami zbyt impulsywnie, emocje zmieniały się u niego jak w kalejdoskopie, ale
to czyniło z niego wspaniałego człowieka. Był szczery, prawy, obowiązkowy
i... prawdziwy. Po prostu prawdziwy, we wszystkim co robił. W każdą akcję
wkładał całego siebie, jeśli coś robił, to na sto procent.
Weszła do komnat medyka i
podeszła do łóżka, na którym leżał Anthony. Nie widziała go wcześniej z bliska.
Był dość podobny do brata, ale o wiele bardziej niż on przypominał ich matkę,
przynajmniej z wyglądu.
Spojrzał na nią uważnie. Miał
niebieskie oczy, takie same jak Sebastian. Jednak nie było w nich tej siły.
Widziała w nich strach. Starł szybko łzy w policzków. Na pewno słowa brata
musiały go zaboleć. Było jej go żal.
- Bash jest porywczy -
powiedziała. - Wcale cię nie nienawidzi, zapewniam cię, Anthony - powiedziała.
Uśmiechnęła się lekko.
Patrzył na nią uważnie. Nie miał
przyjemności jej poznać wcześniej, nie oficjalnie. Wiedział, kim była. I jak duże
zagrożenie dla niego stanowiła. Była katolicką królową. Takich jak on paliła na
stosie. Nie wyglądała na tak okrutną osobę. Wydawała się być całkiem miła. W
końcu tutaj była. Z nim.
- Wiem... nie musisz tu być,
Wasza Wysokość. Nie jestem chyba aż tak ważny, aby królowa Francji musiała się
o mnie martwić - wymamrotał, odwracając od niej wzrok, jakby w obawie, że ta po
samym spojrzeniu rozpozna w nim poganina.
Zaśmiała się. Miała bardzo
przyjemny głos.
- Twój brat jest mi bardzo
bliski, Tony. Mogę tak do ciebie mówić? - zapytała, a kiedy pokiwał głową, kontynuowała : - Poprosił
mnie o opiekę nad tobą podczas swoją nieobecności. Myślę, że skoro odzyskałeś już
przytomność i nie gorączkujesz, to możemy przenieść cię do twoich komnat. Jeśli
chcesz mogę poczytać ci jakąś książkę albo pośpiewać...
- Dam sobie radę, naprawdę -
przerwał jej. - Na pewno jako królowa masz lepsze zajęcia niż umilanie czasu
królewskiemu bękartowi - dodał po chwili.
Zdziwiła ją ten dystans, jaki
chłopak między nimi budował. Unikał kontaktu wzrokowego. Zaczęła zastanawiać
się nad przyczyną takiego zachowania. Nie wydawał się być osobą nieśmiałą, to
nie pasowałoby zresztą do niego, biorąc pod uwagę jego geny. W końcu ani król
Henry, ani Diana de Poitiers tacy nie byli.
Rozwiązanie wpadło jej do głowy
po dłuższej chwili. Niepewnie podniosła do góry rękaw jego koszuli i dostrzegła
wypalonego na jego ramieniu jelenia - znak pogan. Spojrzała na chłopaka uważnie. Ten
pobladł, jego oczy zrobiły się wielkie ze strachu.
- Wiem o tym, Tony. Bash mi
kiedyś powiedział - wyszeptała. Zasłoniła jego przedramię. - Ale dla własnego
bezpieczeństwa...
- Powinienem się ochrzcić. Tak,
wiem. Sebastian chciał to zrobić tamtego wieczora, kiedy mnie porwano -
przyznał. Obserwował ją uważnie. Mary wyglądała jednak nadal bardzo pogodnie.
Jakby to nie zrobiło na niej większego wrażenia.
- Im szybciej to zrobisz, tym
lepiej, Tony - dodała. - Jeśli chcesz, mogę być twoją matką chrzestną. I cię
wszystkiego nauczyć - wstała. - Pójdę po księdza. Nie ruszaj się stąd - nie
przemyślała tej wypowiedzi. Chłopak zaczął się śmiać.
- Raczej się nigdzie nie
wybieram, Mary - odparł ze śmiechem. Królowa zawtórowała mu, a potem wyszła.
***
To zdecydowanie nie była
najmilsza pobudka w jej życiu. Czuła okropny ból w ramieniu, w które została
trafiona zatrutą strzałą. Kto, na Boga, używa w Europie trujących strzał?
Owszem, wiedziała, że jest to praktykowane w innych kulturach, w końcu Bractwo
było międzynarodową organizacją, a wszyscy jego członkowie poznawali różne
techniki używane na świecie. Jednak nie spodziewała się, że ktoś trafi ją taką
strzałą we Francji.
Otworzyła oczy po dłuższej
chwili. Dostrzegła nad sobą niewielką lampę oliwną. Zobaczyła drewniane belki,
dość surowe. W pomieszczeniu było ciepło i sucho, czuła nawet zapach jedzenia.
Chyba gulaszu. Może z królika? Na samą myśl poczuła, że ślina napływa jej do
ust. Jak długo tu leżała? Miała nadzieję, że Anthony jest bezpieczny...
- No i w końcu się obudziła
nasza śpiąca królewna - rozległ się rozbawiony głos. Zmarszczyła brwi. Znała
jego właściciela. Nawet za dobrze.
- Alex, ty szujo - odparła
Aniela i przekręciła głowę w bok, aby na niego spojrzeć. Syknęła z bólu, który
rozpierał jej czaszkę. Musiała podczas upadku uderzyć się w głowę, chociaż tego
nie pamiętała.
Przy niewielkim kominku siedział
czarnowłosy, młody mężczyzna. Jego orzechowe oczy dokładnie ją obserwowały, a
wąskie usta rozchylały się w nieco wrednym uśmieszku. Nie był zbyt umięśniony,
w sumie był dużo drobniejszy od niej, chociaż urodził się trzy lata wcześniej
niż ona. Miał na sobie zwykłe ubrania, niczym nie wyróżniające się na tle
strojów mieszczan.
Alexander Gardon, bo tak
brzmiała jego godność, był synem garbarza z Paryża. Poznali się, kiedy
dziewczyna zaczynała swoje szkolenie. Alex uczył ją łucznictwa. W całym
Bractwie nie było lepszego łucznika, potrafił trafić w każdy cel, bez względu na
odległość czy własne położenie. Mimo takiego osiągnięcia pozostał nadal
skromnym rzemieślnikiem, który miał już narzeczoną, jednak nie chciał się
żenić. Ślub oznaczał koniec służby. W Bractwie nie wymagano przestrzegania celibatu, a jednak
Mistrzowie zawsze uważali, że rodzina jest zbyt dekoncentrująca. Dlatego nie
było problemu, aby zawrzeć małżeństwo i mieć potomstwo, jednak wtedy
przechodziło się na swego rodzaju emeryturę i działało się jako osoba
współpracująca. Lub od czasu do czasu dostawało się wezwanie, ale to w
wyjątkowych sytuacjach i tylko w stanie najwyższej potrzeby. Alexander za
bardzo kochał to, co robił, aby z tego rezygnować, nawet dla pięknej Giselle,
córki piekarza. Chociaż coraz częściej myślał o tym i postanowił, że to jest
ostatni rok, a na przyszłą wiosnę weźmie ślub i się ustatkuje.
Oboje mieli trudne charaktery,
dominujące. Dlatego trudno było określić ich relację. Czasami traktowali siebie
wzajemnie jak największych wrogów, a czasami byli najlepszymi przyjaciółmi.
- Milutka jak zawsze...
myślałem, że na dworze nauczysz się trochę dobrych manier, Anielo -
odpowiedział tylko. Wziął niewielką miseczkę i nałożył do niej trochę gulaszu.
Podszedł z jedzeniem do dziewczyny. Usiadł na krześle obok łóżka, na którym
leżała.
- Cóż... nie wygląda na to, abym
była w zamku, więc nie muszę się zachowywać jak dama - mruknęła. Podniosła się,
mimo ogromnego bólu. Usiadła i spojrzała mu w twarz. - Możesz mi powiedzieć na
jaką cholerę strzeliłeś do mnie? I to jeszcze zatrutą strzałą? - spytała,
wyraźnie zła. Westchnął.
Podał jej obiad i, kiedy dziewczyna jadła, on starał się ułożyć swoje myśli w
głowie w sensowne zdania. Brzmiące logicznie. I nie doprowadzające jej do
furii.
- Wielki Mistrz nie jest
zadowolony z tego, co zrobiłaś... - zaczął niepewnie, jednak zamilkł od razu, gdy zobaczył wściekłość w jej zielonych oczach. Pięknych, swoją drogą. Zawsze
uważał, że zielone oczy są najładniejsze, jego ukochana też takie miała.
- Wiesz, ile razy uratowałam
Sebastianowi życie? Co chwile ktoś go atakuje... robię co mogę, ale nie udało mi
się natrafić nawet na trop tego, kto za tym stoi.
- Nie o to chodzi... opuściłaś
zamek. Na wiele dni. Zostawiłaś go samego. Ja wiem, że chciałaś mu pomóc i
uratować jego brata. Rozumiem to. Jednak
nie powinnaś tak postępować, Anie - tylko on zdrabniał jej imię w ten sposób.
To w sumie było urocze, jednak w tej chwili była za bardzo zła i rozgoryczona.
- Sam został ranny, nie mógł
osobiście szukać Anthony'ego, a uwierz mi, robiłam to dla dobra Sebastiana -
próbowała się bronić. - Nie było mnie wtedy, kiedy zostali zaatakowani, musiałam
mu to jakoś wynagrodzić.
- Musisz bardziej się przyłożyć.
Robisz głupie błędy, to do ciebie nie podobne. Mówię to jako twój przyjaciel,
posłuchaj więc moich rad. Ogranicz kontakty ze swoim podopiecznym do
niezbędnego minimum. Miłość cię chyba zaślepiła, nie myślisz racjonalne.
Pamiętaj, że jeśli Zastępca Króla zginie, ty też stracisz życie.
- Nie zginie. Obronię go -
odparła i skończyła jeść. - Poza tym...
- Skąd wiem? - Alex uniósł do góry
brwi. - Bractwo wie wszystko. Obserwują cię. Cały czas, Anie. O tej rozmowie
pewnie też się dowiedzą. Jeśli nadal nie będziesz mogła znaleźć spiskowców, dostaniesz wsparcie. Będę się starał o to, aby wybrali mnie. Bo mi chyba ufasz,
prawda?
Zamrugała zaskoczona.
- Cóż...- spojrzała wymownie na
swoją rękę. - Powiedzmy, że tak. Napiszę polecenie, aby mi przydzielili ciebie
do pomocy. Ale pod jednym warunkiem, Alex...
- Tak, wiem...- zaśmiał się
tylko. - Więcej już do ciebie strzelać nie będę. Chciałem jednak jak najszybciej
z tobą porozmawiać, a wiedziałem, że ten dzieciak nie będzie bawił się w
bohatera i cię zostawi.
Trucizna przestała działać i ból
zdecydowanie zelżał. Odstawiła na stolik nocny pustą miskę i spojrzała na
swojego rozmówcę uważnie.
- Jeśli masz jakieś zioła na
wzmocnienie to daj mi je, proszę - powiedziała Aniela. - Muszę jak najszybciej wrócić
na dwór. BB się pewnie o mnie zamartwia i już wysłał ludzi na poszukiwania...
- BB? - spytał zdziwiony, nie
wiedząc o czym ona mówi. Aniela zaśmiała się tylko.
- To zabawna historia...
***
W całym zamku panowało
poruszenie. Już od kilku dni trwały poszukiwania Anieli, a jednak do tej pory jej nie znaleziono. W dodatku pogoda im nie sprzyjała - było chłodno,
wietrznie i ciągle padał deszcz. Sebastian robił się coraz bardziej nerwowy, w
końcu zdecydował się na to, aby osobiście pokierować jedną z trzech grup
poszukujących śladów Anieli. Ubrany w swój płaszcz i z mieczem u boku szedł
korytarzem, kiedy nagle wpadł na swojego brata.
- Bash! - powiedział Francis,
uśmiechając się szeroko. - Jak dobrze, że cię widzę. Właśnie chciałem z tobą
porozmawiać...
- Nie teraz, Francis - odparł. - Muszę jechać na poszukiwania. Nie wierzę, że zginęła. Musi żyć. Może mnie teraz
potrzebować.
- To zajmie maksymalnie godzinę.
Proszę, to bardzo ważna sprawa. Chodzi o remont posiadłości twojej matki. Musisz
w końcu zdecydować się na to, kto będzie dostawcą poszczególnych surowców,
inaczej Mary ich nie zamówi...
- Moment, czekaj - spojrzał na
niego zdziwiony. - Zleciłeś ze względu na moją niedyspozycję, jak byłem
ranny, odbudowę tego pałacu Mary? Dlaczego akurat jej? - spytał. Mary od
dłuższego czasu go unikała. Owszem, miewała czasami takie dni, że mu w czymś
pomagała, chociażby wtedy, kiedy była z Anthony'm w pokojach medyka. On w tym
czasie pokłócił się z Francisem o wyruszenie na wyprawę poszukiwawczą. Król
zabronił mu wtedy jechać, z uwagi na to, że Sebastian dopiero co stanął na
nogi. Teraz odnosił wrażenie, że monarcha dalej gra na zwłokę, aby Bash nie
mógł wyjechać.
- Sama chciała. Poza tym, jest
kobietą...
- Cóż, z uwagi na to, że jesteś
jej mężem biorę to za informację pewną - przerwał mu ze śmiechem. Francis
uderzył go lekko w ramię, chociaż sam zaczął się śmiać.
- Zrobi to lepiej niż ja, a wątpię, aby moja matka chciała się tym zajmować. W końcu ten pałac jej się
marzył, a nasz świętej pamięci ojciec, aby zrobić jej na złość, podarował go
twojej matce.
- Wobec tego, niech Mary sama
podejmie decyzję co do dostawców. Mi to jest naprawdę obojętne - powiedział. - A teraz wybacz, ale muszę ją znaleźć...
- Znaleźć kogo? - usłyszał pytanie za swoimi plecami i odwrócił się
szybko.
Aniela stała za nim rozbawiona.
Ubrana w ciemnoniebieską suknię ze złotymi haftami wyglądała naprawdę ładnie.
Złociste włosy miała upięte w misterny kok, w uszach błyszczały kolczyki z
perłami pasujące do kolii na jej szyi. Uśmiechała się szeroko.
Był zaskoczony jej widokiem.
Przez kilka sekund po prostu stał, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Myślał, że
nie żyje. Szukał jej, miał nadzieję, ale gdzieś z tyłu głowy cichy głos
powtarzał mu, że to bez sensu. A teraz stała tam, jakby nigdy nic, piękniejsza
niż kiedykolwiek.
Kiedy pierwszy szok minął uśmiechnął
się szeroko, a potem po prostu do niej podbiegł i wziął ją w ramiona, nie zważając
na obecność Francisa, służby, dworzan... Liczyła się tylko ona. I to, że tu
była. Z nim. Bezpieczna.
Nie sądziła, że ją podniesie. W
końcu nie była tak drobna jak reszta dziewcząt. Zaśmiała się tylko, a kiedy
postawił ją na ziemi i przytulił do siebie, wtuliła się w niego ufnie.
- Bash, ale ja lubię oddychać.
Zgnieciesz mnie - powiedziała rozbawiona, chociaż jego uścisk wcale nie był aż
tak silny.
Odsunął się od niej, radosny jak
nigdy wcześniej.
- Dobrze, że tu jesteś - odparł Bash. - A ty... ty wiedziałeś! - spojrzał na brata oskarżycielsko.
Francis jedynie wzruszył
ramionami.
- Chciała zrobić ci
niespodziankę - odpowiedział król. - Miłego dnia. Ja wracam do swoich obowiązków - dodał
i odszedł. Aniela chwyciła Sebastiana za rękę.
- Chodź, mój bohaterze -
powiedziała. - Powinieneś jeszcze odpoczywać, a nie dźwigać takie ciężary jak
ja. Musisz odwołać ludzi, a potem wracasz do łóżka. I bez dyskusji - jak zwykle
była pewna siebie i władcza wobec niego. Nie przeszkadzało mu to w sumie.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo za
tobą tęskniłem.
______________________________
Wiem, że rozdział był nieco monotematyczny, przepraszam, nie chciałam jednak dłużej ciągnąć motywu zaginionej Anieli i poszukiwań. Zaraz grudzień, czyli zaczyna się okres zaliczeń i egzaminów, niestety :( Przez to rozdziały mogą być dość rzadko, bardzo przepraszam z tego powodu, ale jednak studia są ważniejsze niż blog. Mam nadzieję, że spodobał wam się Alex, mam co do niego konkretne plany :P Do napisania!
Aw.... :3 To zakończenie było takie słodkie i urocze. Uwielbiam takie sceny! Mogłoby być ich trochę więcej. Wiem, że ty takich nie lubisz, ale choć troszkę... <3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie wszystko dzieje się troszkę za szybko, ale ja chyba po prostu mam tendencję do przeciągania wszystkiego i zamęczania ludzi opisami emocji itp. :D
Czekam na ciąg dalszy, bo postać Alexa (to imię <3) zapowiada się wyjątkowo interesująco. Właściwie to ja już go lubię i chcę więcej! ^^
Twoja najkochańsza i najwspanialsza fanka
Strażniczka Przecinków i Władczyni Czerwonych Wstawek
NOX
Urocza, słodziutka scena specjalnie dla mojej Pysi :) Staram się, aby ich trochę było, ale nie chce przesadzać. W końcu fabuła opiera się na atakach skrytobójców, taka wielość szczęśliwych scen mi nie pasuje do ogólnej tematyki. Po prostu. Wiem, że to wyjście do fajnych kontrastów w scenach, ale nie chcę przesadzić :P
UsuńMusi się dziać! Myślę, że tylko ty chciałabyś czytać pracę magisterską na temat uczuć Basha do Anieli XD Ja tam kocham jak się dużo dzieje w rozdziałach ^^
Do Alexa mam dość określony plan i wątpię, aby był w tym ff długo :P Więcej nic nie powiem!
leniąca się na kanapie zamiast brać się za coś produktywnego
Rój Pszczół
Szkoda będzie mi brakowało Anieli jak już ten "plan" zrealizujesz ;) ale ja też lubię akcję :P mimo to nigdy za wiele romansów :P
OdpowiedzUsuńOh, z Anielką się jeszcze długo nie rozstaniemy, uwierz mi :P Za bardzo ją polubiłam i mam dość dobrze zaplanowany wątek jej i Sebastiana :D
UsuńA ja właśnie nie przepadam za romansami w zbyt wielkiej ilości. Trochę ich musi być, ale bez przesady. Niestety, nie jestem romantyczką :P
Nie mogąca się doczekać dzisiejszego wieczorku z grami
Rój Pszczół
Hej ;)
OdpowiedzUsuńDawno mnie u Ciebie nie było. Wybacz mi to. Ale jestem teraz.
I jestem bardzo usatysfakcjonowana. Lubię zakończyć dzień czymś dobrym do poczytania, a to było naprawdę fajne.
Nawet Mary nie przedstawiasz tak demonicznie, jak zazwyczaj. Przyznam, że wraz z rozwojem trzeciego sezonu jakoś tak bardziej ją polubiłam. I u Ciebie też mniej mnie irytuje.
I też muszę przyznać, że tylko dzięki Twojemu opowiadaniu przełamałam się co do Franka. Jakiś taki bardzo pozytywny nasz król się zrobił.
Jestem ciekawa, czy Aniela na pewno może ufać Alexowi. To znaczy, zawsze robię się podejrzliwa, jak ktoś mówi: "no przecież mi możesz powiedzieć/zaufać/zdradzić sekret". Ale może to tylko mój wyczulony zmysł detektywistyczny xD.
Bardzo lubię Bashnielę. Jetem ciekawa, czy Bractwo dopuści do wyjątku i pozwoli im być razem. Czy oni w ogóle będą tego chcieli. No i czy nie dojdzie do takiego trudnego wyboru: Bractwo, czy Bash.
Coś czuję, że Anielę czeka jeszcze dużo przygód. A ja chętnie je wszystkie poznam!
Pozdrawiam,
candlestick z buzzingblood.blogspot.com i crownsjewel.blogspot.com
aw :3 To miłe, ze ktoś nazywa moją pisaninę dobrym tekstem do poduszki <3
UsuńJa tam nadal Mary nie lubię i szczerze powiedziawszy jeśli nie rozwiną jakoś wątku Basha to chyba skończe swoją przygodę z Reign po tym sezonie. Strasznie nudno jest. Poza 3x05. Ale tak to jest takie o niczym nieco.
Alex jest w sumie dla dwóch motywów, także nie zrobię z niego postaci nawet drugoplanowej będzie bardziej epizodyczny i tyle w jego temacie ;)
Bractwo działa tak, że są Wojownicy, którzy aktywnie właśnie bronią podopiecznych oraz Mistrzowie i osoby współpracujące. Kiedy Wojownik decyduje się na założenie rodziny to automatycznie przestaje być aktywnym członkiem bractwa i przechodzi na coś na kształt emerytury. Jednak Bractwo w wyjakowych sytuacjach może go zawezwać (jak zrobiono z Piotrem). Alex jest zaręczony, ale jeszcze się nie ożenił, bo chce jeszcze być Wojownikiem. Jednak ponieważ na Wojownikach spoczywa duża odpowiedzialność nie dopuszcza się do tego, aby aktywny, powiedzmy nawet pełnoetatowy Wojownik miał rodzinę. To rozprasza. Dlatego z chwilą zawarcia związku małżenskiego traci się tą rangę i zostaje się osobą współpracującą. Która moze np. szukać rekrutów, udzielać informacji, pomagać Wojownikom w inny sposób. Tak to działa. Także jeśli Anielka zechce wyjść za Basha, albo kogokolwiek innego, to przestanie być Wojownikiem. Jeśli jednak się rozwiedzie, albo jej małżonek umrze, a ona będzie bezdziena to jest możliwość, aby znów była Wojownikiem. Tak to widzę :P Także w pewnym momencie ona wybierze ślub, to mogę zdradzić :D
Oh tak, ja się dopiero rozkręcam z ich przygodami, to w końcu dopiero 12 rozdział :P
studentka, która jak zaraz nie pójdzie spać to rano nie wstanie na wykład z prawa restrukturyzacyjnego
Rój Pszczół
Jeeej, cieszę się, że wszystko ostatecznie dobrze się skończyło. Aniela jest cała i zdrowa (swoją drogą nie spodziewałam się, że stoi za tym jej przyjaciel... XD nieźle). Nawet jakoś mi się tak szkoda Tonego zrobiło i miło jest przeczytać, że Sebastian ma dla niego wiele zrozumienia. Podobała mi się też scena między Tonym a Mary. Fajnie przedstawiłaś królową, jestem pod miłym wrażeniem. Dobrze, że chce pomóc Tonemu w sprawie chrztu i w sumie tobciekawi mnie, czy będzie między nimi jakaś dalsza relacja :). Może przyjaźń? ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam ciepło :*.
* to ciekawi mnie
UsuńXD wybacz za błąd.