niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 6

              Patrzył na tego dzieciaka kompletnie zaskoczony. Nie wiedział, co powiedzieć. Jednak byli do siebie na tyle podobni, że więzy krwi można było wziąć za pewniak, ale... młodszy brat? Owszem, Diana często znikała z dworu, jego ojciec trzymał przy sobie. Podobno po to, aby Sebastian nie tracił lekcji, więc faktycznie mogła bez problemu urodzić królowi więcej dzieci. Pytanie tylko brzmiało : dlaczego on nic o tym nie wiedział? Domyślił się, że chodziło o bezpieczeństwo chłopaka. Catherine tolerowała romanse męża, bo co innego mogła zrobić, ale Diana była traktowana przez Henry'ego inaczej. Kupował jej pałace, na posadzce były ich splecione inicjały, często występował z nią u boku, zamiast z prawowitą małżonką. W dodatku to najstarszy syn zawsze był jego oczkiem w głowie, co chyba najbardziej bolało królową.
                - Jeśli mi nie wierzysz... - wyjął zza poły wełnianego, nieco wyblakłego płaszcza list od matki. Zastępca króla chwycił go i pobieżnie przeczytał. Nie mógł uwierzyć, że o tym nie wiedział. Ba! Nie miał pojęcia. Zerknął na chłopaka, a potem na Anielę. Dziewczyna miała twarz wypraną z uczuć. Ona pewnie wiedziała. Zawsze podkreślała, że Bractwo wie o wszystkim, co dzieje się w Europie, ale jest dyskretne i zdradza się ze swoją wiedzą jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Tylko dlatego się teraz na nią nie wściekł, chociaż szło zauważyć mimo wszystko wzburzenie na jego twarzy. Westchnął, przymykając oczy. Czyli teraz będzie musiał go jeszcze pilnować. Po prostu lepiej być nie mogło.
                - Chodźmy do zamku... każę ci przygotować jakąś pustą komnatę - powiedział, a potem sam ruszył w stronę zamku, jakby zapominając o swojej towarzyszce. Ta jedynie posłała chłopakowi niepewny uśmiech i ruszyła za Sebastianem.
                Anthony obserwował ją uważnie. Zawsze, kiedy wyobrażał sobie dwór króla (a matka lubiła mu o nim opowiadać : o rodzinie królewskiej, o cudownych balach, pięknych strojach, stołach uginających się pod ciężarem jedzenia etc.) to jego wizje były niemalże bajkowe. Wszyscy byli młodzi i piękni, odziani w drogie kreacje i szczęśliwi. Teraz natomiast zobaczył dziewczynę, która nie była zbyt urodziwa. Mógłby wręcz powiedzieć, że była brzydka. I w dodatku jej talia miała o wiele więcej w obwodzie niż mieć powinna. Szła jednak z wysoko uniesioną głową i bardzo lekko, nie spodziewał się tego.
                Weszli do gabinetu młodego mężczyzny. Ten usiadł w fotelu za biurkiem. Aniela podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu w czułym geście. Chciała, aby poczuł, że może liczyć na jej wsparcie.
                On teraz nie myślał o niej. Bezwiednie chwycił jej dłoń i zaczął głaskać ją wierzchem kciuka, wpatrując się w swojego młodszego brata. Byli sami, służba przebywała w tym pokoju jedynie podczas sprzątania. Chłopak wszedł ostatni i zamknął drzwi. Miał na rękach rękawiczki, w końcu przebył całkiem długą drogę.
                - Ile masz lat? - spytał Bash, wzdychając. Musi się teraz dowiedzieć jak najwięcej. Czeka go poważna rozmowa z Francisem. Muszą wspólnie zdecydować, co zrobić ze swoim cudownie odnalezionym braciszkiem.
                - Piętnaście - odpowiedział, patrząc na niego uważnie. - Nie patrz tak na mnie. Gdyby to ode mnie zależało, to wychowywałbym się tutaj - wzruszył ramionami.
                - Wiem, że to nie jest twoja wina... wybacz. Po prostu mam masę innych problemów - odparł Bash, a Anthony uniósł w górę jedną brew.
                - Jeśli jest to dla ciebie tak duży problem, nie musisz się mną zajmować. Jednak nasza matka wyraźnie napisała w liście, że w razie jej śmierci mam do ciebie przyjechać - padła odpowiedź.
                - Zajmę się tobą... Tony? Tak mogę się do ciebie zwracać? Po prostu jestem zaskoczony twoim przybyciem i... istnieniem. Myślałem, że jestem jedynym bękartem króla.
                - Więc jesteś głupi. Ojciec miał oficjalną faworytę, czyli naszą matkę, ale też i masę innych kochanek. Zapewne spłodził o wiele więcej nieślubnych dzieci niż nasza dwójka.
                - Zachowujesz się bezczelnie - przerwała mu Aniela. Odezwała się do niego pierwszy raz. To były ich rodzinne sprawy i nie chciała za bardzo się w to mieszać, ale uważała, że powinien okazywać starszemu bratu chociaż odrobinę szacunku, zwłaszcza teraz, kiedy Bash miał decydować o jego przyszłości. Był głową ich niewielkiej rodziny. Nienawidziła braku respektu ze strony młodych osób, którym zbyt wiele się zdawało. Sama nigdy taka nie była, o dziwo. Znała swoje miejsce. Przyjechała do Francji, chociaż wcale nie chciała. Ale taka była wola jej ojca. Ciotka namówiła ją na dołączenie do Bractwa i to zrobiła. Podczas szkolenia nie zawsze chciała słuchać mistrzów, ale otrzymywała za to surowe kary, więc szybko nauczyła się posłuszeństwa. Teraz było to dla niej coś naturalnego.
                Obaj spojrzeli na nią zaskoczeni. Sebastian roześmiał się.
                - Jak zwykle potrafisz wszystko podsumować - powiedział, a ona uśmiechnęła się lekko. Nie mogła mu pomóc w żaden sposób. Jednak to nagłe pojawienie się tego chłopaka... Owszem, wiedziała, że Sebastian to nie jest jedyny bękart jaki został spłodzony przez króla. Skąd miała mieć pewność, że to nie jest kolejny podstęp, próba zamachu? Z drugiej strony list spisany ręką Diany de Poitiers był niezbitym dowodem na to, że Anthony mówił prawdę. Była wiec cały czas czujna. Wolną ręką dotknęła rękojeści noża ukrytego w gorsecie. Zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała. Jakby obecność broni sprawiała, że czuła się pewniej. Bezpieczniej. Bo przecież w każdej chwili mogła się bronić.
                - Kim ona właściwie jest? - spytał młodzieniec. - Twoją żoną? - obserwował ich uważnie. Stała wiernie u jego boku, a on najwyraźniej cenił to sobie. Cóż, spodziewał się, że skoro mają tę samą krew, to Bash będzie miał lepszy gust...
                - Nie to moja... - urwał, nie wiedząc jak ma to dokończyć. Kim była dla niego Aniela? Lubił jej towarzystwo. Może czasami bywała nieco zbyt uszczypliwa albo uparta, ale poza tym posiadała niezwykle bystry umysł i cięty język. I nie zachowywała się, przeważnie, jak dama. Czuł się przy niej naprawdę swobodnie, mogli rozmawiać o wielu rzeczach, bo znała się też na typowo męskich rzeczach, takich jak polowania, walka, uzbrojenie, konie... Powoli czuł się dziwnie, kiedy jej z nim nie było. Czasami zapominał o tym, że spędzają ze sobą tyle czasu, bo ona jest jego obrońcą, jego Aniołem Stróżem, jak zwykł ją nazywać w żartach, kiedy byli sami. Ona zresztą też swojego BB używała jedynie w jego towarzystwie. Podobało mu się to, że potrafiła być niezwykle zaradna i samodzielna, a jednocześnie po mistrzowsku wyczuć moment, kiedy powinna dać mu się wykazać, jak chociażby w tańcu czy w usługiwaniu przy stole. Nie potrafił dokładnie sprecyzować uczuć, jakie do niej żywił. Na pewno bardzo ją lubił. Mimo, że walczyła lepiej od niego, co nieco raniło jego męską dumę, to jednak uczono ich walki zupełnie inaczej. Ona nie musiała być honorowa, tylko skuteczna. Nie żeby on jakoś bardzo przejmował się zasadami. Jednak ona bez trudu potrafiłaby strzelić komuś w plecy albo poderżnąć gardło we śnie, jeśli byłaby tego potrzeba. Czasami zastanawiał się, czy naprawdę nie robi to na niej takiego wrażenia, czy doskonale to maskuje, a potem ma koszmary i płacze po nocach. Podczas poprzedniego ataku zobaczył, że mimo wszystko ma swoje słabości. Głównie były to kompleksy związane z jej wyglądem. On jednak nie uważał jej za wyjątkowo brzydką. Oczywiście nie nazwałby ją pięknością, jednak lubił jej okrągłą twarz, jej zielone oczy, kolor jej włosów, krągłości, których, jego zdaniem, brakowało Kennie. O dziwo, bardzo podobała mu się jej blizna na twarzy. Sprawiała, że dziewczyna była naprawdę wyjątkowa. Jedyna i niepowtarzalna. - Bardzo bliska przyjaciółka - dokończył, uznając, że to najlepsze określenie, jakiego może użyć : podkreślił, że to jest to osoba dla niego ważna, ale było to niezobowiązujące w żaden sposób.
                - Och...- powiedział, -Mama wspominała coś kiedyś o twoim ślubie. Stąd mój błąd - dodał, jakby się usprawiedliwiając.
                Służba wniosła ciepły posiłek i butelkę wina. Jedzenie postawiono przed chłopakiem, a Sebastian rozlał wino do dwóch pucharów. Jeden wręczył dziewczynie.
                - Jedz. To długa opowieść, a ty pewnie marzysz o zapełnieniu żołądka - powiedział. Chłopak usiadł i zabrał się za jedzenie. W tym czasie poznał w skrócie historię małżeństwa brata. I kilka innych. Potem poszedł się wykąpać i położyć, aby móc odzyskać siły po podróży. - Co o tym wszystkim sądzisz? Co powinienem zrobić? - spytał dziewczynę. Ta odstawiła pusty już puchar na blat i wzruszyła ramionami.
                - To twoje rodzinne sprawy. Nie będę się mieszać - powiedziała spokojnie.
                - A co ty byś zrobiła na moim miejscu? - padło kolejne pytanie. Westchnęła.
                - Znalazłabym żonę i odesłała jak najdalej. Ktoś próbuję cię zabić, Bash. Młodszy brat to twój słaby punkt, bo jeśli wpadnie w ich ręce, ci będą mieli bardzo istotną kartę przetargową.
                - Twój optymizm mnie powala - mruknął, dolewając sobie wina. Zabrała mu puchar. Spojrzał na nią zdziwiony.
                - Nie było jeszcze obiadu. Wystarczy ci na razie - powiedziała. - Musisz teraz bardzo intensywnie myśleć o tym, co chcesz z nim zrobić. Ja nie ryzykowałabym pozostawienia go na dworze. Zwłaszcza, że zapewne zaraz wieści o tym, kim on jest, dojdą do królowej matki.  Lepiej go odesłać... wasza matka miała jakąś posiadłość w Paryżu. Nie wiem, czy ją odziedziczyłeś. Jeśli nie, to porozmawiaj z królem, aby ją ci podarował. Tam możesz zrobić sobie coś na kształt posiadłości rodowej. I tam może zamieszkać Anthony. To nie jest jakoś wybitnie daleko, ale wystarczająco, aby był bezpieczny... - kiedy mówiła, on kiwał głową. Wstał od stołu i uścisnął ją.
                - Podziwiam czasami bystrość twojego umysłu... - powiedział. Odsunęła się od niego speszona, posyłając mu nerwowy uśmiech.
                - A ja zastanawiam się, jakim cudem przeżyłeś beze mnie - roześmiała się.

***

                Francis wieczorem zjadł w swojej komnacie. Nie miał ochoty na spożywanie kolacji w towarzystwie dworu. Jako przyczynę podał okropny ból głowy. Ostatnio często coś mu dolegało. Bolała go głowa, brzuch, było mu niedobrze...
                Podejrzewał, że był to skutek uboczny działania ziół, które przyjmował. Powoli zaczynał tracić wiarę w powodzenie tego planu. Wydawał mu się wręcz idiotyczny. Kto się na to nabierze? Jego matka na pewno już wie. Ona zawsze wszystko wiedziała. Nikt nie wiedział skąd. I chociaż zachowywał wszelkie środki ostrożności, aby jego sekret nie wyszedł na jaw, to nie sądził, aby mu się udało cokolwiek ukryć przed nią.
                Do tego dochodziła cała ta sytuacja z Sebastianem i jego towarzyszką na polu łuczniczym. Poczuł się dotknięty tym, że starszy brat, któremu bezgranicznie ufał, postanowił z niego zadrwić. Chociaż z drugiej strony, dziewczyna wiedziała, co robi. Przyjęła dobrą pozycję, dobrze trzymała łuk i naprawdę miała dobre oko. Ciekawiło go jednak, jakim cudem dała radę zrobić to w sukni. Mary ciągle narzekała na brak swobody ruchów, na bale musiała mieć szyte specjalne kreacje...
                Zastanawiał się coraz częściej, kim naprawdę jest Aniela. Najpierw jego matka robi z jej przyjazdu wydarzenie miesiąca, potem Bash spędza z nią każdą wolną chwilę, a teraz okazuje się, że jest z niej świetny łucznik...
                Na pewno ma jakiś sekret. A on go odkryje, prędzej czy później. Intrygowała go ta postać, podobnie jak wiele innych na dworze. Dziewczyna nie była urodziwa, niewiele się też odzywała w trakcie wspólnych posiłków, ale jeśli już coś powiedziała, to były to tak trafne uwagi i tak zabawne dowcipy, że można było umrzeć ze śmiechu.
                Usłyszał pukanie do drzwi. Odstawił talerz z niedokończoną kolacją i wstał z łóżka. Nie spodziewał się gości. Albo to ktoś z rodziny, albo stało się coś złego. Na podłodze leżał miękki dywan, więc uznał, że nie będzie zakładał butów, narzucił jednak na ramiona ciemnozielony szlafrok haftowany złotą nicią w motywy kwiatowe. Uznał za niestosowne otwierać drzwi w samej koszuli nocnej. Nie, kiedy był królem. Ostatnio korona ciążyła mu coraz bardziej. Marzył o odrobinie odpoczynku i rozrywki, zamiast tego był zasypywany obowiązkami : odpisywał na listy, wysłuchiwał skarg poddanych, udzielał audiencji ważnym gościom, siedział na posiedzeniach rady...
                We Francji nie działo się dobrze. Konflikty religijne, mimo jego starań, nasilały się. Kraj był na krawędzi kolejnej wojny domowej. Chciał uderzyć jako pierwszy, położyć kres wszelkim buntom hugenotów, spaść na nich jak grom z jasnego nieba i szybko się z nimi rozprawić. Jednak nikt nie chciał go słuchać. Kazano mu czekać, prowadzić łagodniejszą politykę, chociaż wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że to się nie sprawdza. Marnowali czas i siły na rozmowy nie przynoszące żadnych rezultatów, a ludzie ginęli. Bez poparcia szlachty miał związane ręce, a wpływowi panowie chcieli zbyt wiele dla siebie. Czasem odnosił wrażenie, że z każdym dniem ich wymagania rosły.
                Do tego wszystkiego dochodziło widmo wojny z Anglią. Elżbieta Tudor postanowiła zostać głową Kościoła, zrywając tym samym wszelkie więzi z Watykanem i resztą Europy. Nie chciał prowadzić z nią walk, ale wiedział, że prędzej czy później ich kraje będą musiały się ze sobą zmierzyć. Miał nadzieję, że uda mu się ,,umrzeć" zanim to nastąpi...
                Ależ z niego egoista! I co? Zostawi to na głowie swojej matki, która zostanie regentką? W końcu Charles był jeszcze dzieciakiem, jego zdaniem. Nie był gotowy do bycia monarchą. Naprawdę zaczynał żałować, że zgodził się na ten plan. Targały nim coraz większe wątpliwości. Przecież nie zostawi swojego kraju na pastwę losu. Wiedział, że jego matka nie jest zbyt lubiana, a za nieletniego króla też nikt nie będzie nadstawiał karku.
                Pogrążony w ponurych myślach otworzył drzwi. Stała za nimi Mary Stuart, we własnej osobie. Ciemne włosy królowej zapleciono w warkocz. Jej drobne ramiona okrywał gruby, czerwony szlafrok, pod spodem miała koszulę nocną. W ręku trzymała świece.
                - Przyszłam zobaczyć, jak się czujesz - powiedziała. Ostatnio odsuwali się od siebie. Nie chciała tego. Mimo wszystko, naprawdę go kochała. Sebastian nie był mężczyzną dla niej, w końcu ona władała dwoma państwami, a on był bękartem króla, a Louis Conde... cóż, to był przygodny romans, ostatecznie zdała sobie sprawę, że nic do niego nie czuje i wróciła do męża. Uśmiechnęła się do niego lekko. - Chyba lepiej... prawda?
                - Mary...- westchnął. Miał tyle na głowie, że nie myślał już o niej. Nie pomagała mu. Zajmowała się głównie szukaniem męża dla swojej dwórki, Loli. Całe dnie plotkowały, wydawały pieniądze na stroje... kiedyś taka nie była. Wydawało mu się, że będzie dobrą królową, że zależy jej na Francji chociaż trochę. Jednak ostatnio zachowywała się tak, jakby nic ją nie interesowało poza dworskim życiem. Planowała rozrywki, bale, pisała listy do Greer i Kenny oraz innych przyjaciółek. Zmieniła się. Oboje się zmienili. W dodatku przez jej zdradę, nie tylko jego jako osoby, ale też jako króla, trzymał ją na dystans. Nie potrafił jej już zaufać. - Tak, czuję się lepiej. Możesz spokojnie wrócić do łóżka - zaczął zamykać drzwi.
                - Chcę zostać z tobą - powiedziała, a on spojrzał na nią zaskoczony. Nie pamiętał kiedy ostatni raz spędzili ze sobą noc. To musiało być naprawdę dawno. Częściej sypiał ze swoją kochanką niż z żoną. Śmiać mu się chciało, kiedy przypominał sobie, że kilka lat temu nienawidził ojca za to, co ten robi jego matce. Kochał Sebastiana, ale nie przepadał za Dianą, która stopniowo zajmowała miejsce Catherine u boku Henry'ego. Nie rozumiał jak król może tak postępować, a teraz sam robił to samo. Kochał Mary przez jakiś czas. Nawet całkiem długi. Był w stanie zrozumieć, że jej próby poślubienia Basha miały na celu uratowanie mu życia, jednak całej tej sytuacji z Conde nie potrafił zrozumieć.
                - Nie dzisiaj - odparł i zamknął drzwi. Była tym zaskoczona. Nigdy wcześniej jej nie odmówił. Poczuła łzy w oczach i odeszła do swoich komnat.
                Bił się z myślami. Może nie powinien jej tak jawnie od siebie odsuwać? Na pewno poczuła się dotknięta jego odmową, widział to w jego oczach. Wcześniej nie był dla niej taki oschły.  Mógłby dla niej w ogień skoczyć. Jednak tyle się zmieniło...
                Zakochał się w innej. Milena skradła jego serce, a on po prostu nie mógł nic z tym zrobić. Stało się. A ona potrafiła do wykorzystać. Wiedział, że jest przebiegła i chodzi jej o wpływy, jakie może zyskać w ten sposób. Nie łudził się, że go kocha. Chociaż mu to mówiła, ale ile w tym prawdy? Nie wiedział. I dowiedzieć się nie mógł.
                Tak bardzo chciałby mieć z kim porozmawiać o tym wszystkim. Zbyt wiele rzeczy ukrywał i tłumił w sobie. Zaczynał się dusić tym wszystkim, miał dosyć. Jednak nie było takiej osoby. Kiedyś na pewno poszedłby do starszego brata. Albo do matki. Wiedział jednak, że oboje potępiliby go za romans. No i nie chciał, aby wiedzieli o ziołach.
                Zrezygnowany zdjął szlafrok. Zgasił wszystkie świece w komnacie, poza tą przy łóżku. Położył się i dopiero ją zdmuchnął, a kiedy zapadła ciemność, po chwili zasnął.
                Obudził się, czując czyjś dotyk na swoim ciele. Otworzył niechętnie oczy. Lubił ostatnio spać. Bardziej niż kiedyś. We śnie mógł zapomnieć o wszystkich problemach. Widząc jednak ciemne loki, uśmiechnął się lekko i pogłaskał Milenę po głowie.
                - Ty to umiesz robić niespodzianki...- roześmiał się, a ona do niego mrugnęła.


______________________________________________

To chyba najdłuższy rozdział do tej pory. Tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że za bardzo nie smęcę i nie zanudzam was tymi wszystkimi rozterkami bohaterów. Jest dużo Basha i duża Francisa, czyli wszyscy powinni być zadowoleni. Do napisania :) 

10 komentarzy:

  1. Bash i Aniela to moje nowe OTP <3 Uwielbiam ich razem. Są tak słodcy, że awwww :3

    Szkoda mi tylko w tym wszystkim Mary. Może i Franka zdradziła, ale go kocha, a on woli tą całą Milenę. Nie cierpię jej i to nie tylko ze względu na imię. Utop ją. Mówię Ci, utop ją. To będzie bardzo dobre posunięcie :)

    Czekam na kolejny rozdział. Pisanie ich idzie Ci wyjątkowo szybko.

    Najwspanialsza i najkochańsza
    Strażniczka Przecinków

    NOX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni są też i moim OTP! <3 Słodcy? Czy ja wiem? Wiecznie się przekomarzają, czy to jest słodkie?

      A mi jej nie jest szkoda. Nie lubię jej od odcinka, kiedy zostawiła Basha, ot tak. Jak go potrzebowala to było dobrze, a potem stwierdziła, że jednak kocha Francisa i mu złamała serce. Więc niech poczuje jak to jest, o! A Milenki nie planuję uśmiercać w najbliższym czasie :P

      Teraz przez moje wyjazdy będzie różnie z rozdziałami :(

      Oglądająca kolejny fajny serial
      Rój Pszczół

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Aż się wiercę na krześle, żeby się przekonać, co takiego może się wydarzyć po przybyciu młodszego brata Sebastiana :). Czekam na jakąś akcję xD.
    Swoją drogą cieszę się, że Sebastian uważa Anielę za dobrą przyjaciółkę, bo nie byłam do końca pewna, jak mógł ją odbierać. Stworzyłaś fajny duet i bez siebie nie byliby już tacy sami... Zdziwiłabym się, gdyby nagle Aniela pokazała się bez niego, albo na odwrót :).

    Czytając tak sobie Twoje opowiadanie, po raz kolejny w moim życiu dochodzę do wniosku, jak bardzo fascynuje mnie królowa Katarzyna. Gdy bliżej zagłębiłam się w jej historię (czytałam o niej sporo), zobaczyłam nieszczęśliwą kobietę, żyjącą w cieniu kochanki i u boku męża, który jej nie kochał. Diana miała wpływ na wychowywanie jej dzieci, m.in Franciszka właśnie. Diana wiele jej odebrała. Nie tylko miejsce przy królu, nie tylko miłość, ale połakomiła się na jej osobiste rzeczy, takie jak klejnoty królewskie, pałac Chenonceau. Nie dziwi mnie więc nienawiść Katarzyny do niej.
    Szkoda tylko, że często tak niesłusznie się ją oczernia.
    Cóż, tak to jest z postaciami historycznymi. Zawsze owiani są jakimiś tajemnicami i legendami, a my tylko musimy próbować odnaleźć ich prawdziwą twarz. :)

    Czekam na kolejny rozdział. Interesuje mnie, jak powiedzie się ten plan z ziołami Franciszka i Mileny... Oj, obawiam się...
    Dużo weny Ci życzę :*. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni to po prostu moje OTP...wymyślając początkowo fabułę, stwierdziłam, że on musi mieć w końcu jakąś fajną dziewczynę, bo te serialowe tylko nim manipulują, a ostatecznie zostawiają dla innych, co jest bardzo niesprawiedliwe! A ponieważ mam słabość do takich bohaterek, jak Aniela, czyli swego rodzajów wojowniczek, wymyśliłam Bractwo i te zamachy, aby jakoś ich ładnie połączyć. Anthony powstał z przypadku, bo stwierdziłam, że nie mam żadnego niekanonicznego pana, tylko tworzę same panie. A ponieważ całe opowiadanie tworzę na zasadzie, że mam kilka scen w głowie, do których muszę doprowadzić, dodatkowe pomysły nie są problemem dla reszty fabuły.

      Ja akurat jeszcze się tak nie zgłębiałam w historię tej postaci, ale mam na regale kilka książek, które o niej wspominają, może powinnam w końcu po nie sięgnąć. Pewnie jak bedzie bliżej sesji się tym zajmę, teraz są wakacje i nie mam czasu czytać książek :p

      Kolejny rozdział pewnie będzie w niedziele. Albo jutro, jak dostane jakiś zastrzyk weny i go napiszę. Oh, ten plan to jest przyszłość, dosc odległa, tu mamy przedwiośnie, czyli pewnie koło marca, a Francis "umiera" w grudni, jeśli dobrze pamietam. Także spokojnie.

      Również pozdrawiam
      Zakochana w "The Royals"
      Rój Pszczół

      Usuń
  3. Hej ;*
    Pisałaś u mnie dosyć długi komentarz z kilkoma dobrymi radami, więc postanowiłam się zrewanżować i przeczytałam całość.
    Pozwól, że zacznę od niedociągnięć, które zauważyłam:
    W rozdziale 1 piszesz o "zeszpeconej twarzy", nie wiem czy nie bardziej polskim określeniem jest "oszpecona".
    W rozdziale 2 trochę wyłapałam błędów. "Bardziej nudnym" - powinno się raczej odmieniać na "nudniejszym".
    "W dodatku była spora odległość". To zdanie jest wyjątkowo niezgrabne. "W dodatku odległość była zbyt duża, by mógł cokolwiek zauważyć", albo coś takiego byłoby o wiele lepsze.
    "Otworzyły się drzwi gabinetu. Wyszła z nich Maria". Z drzwi? Raczej z gabinetu.
    Franek pyta Basha: "kto chciałby zabić ciebie?". To takie jakby z Trudnych spraw wzięte. "Kto chciałby cię zabić?".
    W rozdziale 3 znalazłam coś dziwnego. Maria miała na głowie "diament". Jesteś pewna, że nie chodziło Ci o diadem?
    Użyłaś w przemyśleniach Basha słów "walić to". Wg mnie zupełnie nie pasuje taki kolokwializm do opowiadania osadzonego w tych czasach.
    Następne było "Spóźniła się sporo czasu". To nienaturalne i potoczne. "Spóźniła się niemal godzinę", czy cokolwiek takiego brzmiałoby o niebo lepiej.
    Przy rozdziale 4 znalazłam powtórzenie "nawet ją lubiła, bo nawet jak...".
    Później jest o nienawiści do Diany. Poprawnie powinno być "Nienawidziła twojej matki".
    I w rozdziale 5 znalazłam jedynie po raz kolejny nadużywanie "nieco". Masz do tego NIECO tendencję ;>.
    Ale to tyle z czepialstwa. Zauważ, że z każdym rozdziałem pojawiało się tego mniej. Przy 6 nie znalazłam już nic.
    Za to urzekły mnie narodziny ksywki "BB", czyli stwierdzenie "Ty jesteś dziewczyną". W odpowiedzi moja głowa podpowiadała "nie. Jednorożcem. Tylko dobrze się maskuję". Genialne.
    W dalszych rozdziałach spodobały mi się opisy walk. Zwłaszcza przy ataku na Basha w piąteczce. Co dalej idzie, kompleksy Anieli są niezwykle ciekawe. To znaczy, nie widziałam nigdy, by ktoś poruszał taki temat. Zazwyczaj wszystkie bohaterki są ładne i fizycznie jak najbardziej pociągające. A tu? Coś nowego. Rozkładasz też psychologię tej postaci, co jest ogromnym plusem.
    Wyjątkowo nie przypadła mi do gustu Milena. Sam wątek, w którym się pojawia, intryga, którą uknuła - majstersztyk. Ale jej osoba jest dla mnie nie do przyjęcia. Wydaje mi się zbyt przebiegła. Przebiegła w wyjątkowo fałszywy sposób.
    Bardzo też podoba mi się Twoje czerpanie z faktów. Oczywiście, czytałam, że to fikcja itp, ale używanie tych historycznych informacji nadaje opowiadaniu autentyczności.
    Ach, muszę też napomknąć, że KOCHAM Basha. A dzięki Tobie zapałałam również sympatią do Frania, który nigdy nie był wysoko na mojej liście ulubieńców.
    Na tą chwilę wciąż interesuje mnie to, kto chciał zabić bękarta - albo właściwie, czemu nadal chce. No i braciszek, ukryte dziecko... Chce się więcej.
    Podsumowując: robisz coraz mniej błędów, a historia jest niesamowicie wciągająca. Piszesz ciekawie i rozkręcasz się coraz bardziej. Wątki ładnie się przeplatają, no i dodatkowo masz kilka bezcennych pomysłów: takich jak sama instytucja bractwa.
    Więc trzymam kciuki za Twoje następne publikacje i będę pilnie czytała.
    Pozdrawiam, candlestick z http://crownsjewel.blogspot.com/

    PS. Pytałaś kto u mnie użycza twarzy Elisie. To pani Elizabeth Mitchel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nikt nie jest idealny, a blog to dla mnie forma rozrywki, więc jakieś niewielkie błędy mogą się wkradać, nie jestem w końcu alfą i omegą, mam prawo się mylić. Niemniej jednak dziękuję za zwrócenie na nie uwagi.

      Ta scena powstała na początku. Ich pierwsze spotkanie było taką "próbką", którą podesłałam do Nox i Monte z pytaniem, czy w ogóle warto pisać coś takiego. Ale obie napisały, że tak. Chciałam też, aby ich relacja zaczęła się właśnie od przekomarzanek, które można by kontynuować.

      Chciałam, aby Aniela nie była taką "oczywistą" postacią, pod każdym względem. Dlatego nie jest urodziwa, co każdy odbiera nieco inaczej (Bashowi to nie przeszkadza, Anthony ma inny punkt widzenia). Samą inspiracją, aby tak kreować postać była książka Fangirl , którą serdecznie polecam. Tam główna bohaterka też jest taka...zwyczajna. I za to ją absolutnie kocham.

      Milena to specyficzna postać, która odegra potem ważną rolę w fabule. Ale nic więcej nie powiem. A w sumie sam pomysł, aby Francis uciekł z nią, był Monte. Ona też jest bardziej pomysłodawczynią samej postaci. Ja tylko wymyśliłam intrygę, aby im to umożliwić.

      Z faktów nie czerpię chyba zbyt wiele. Staram się, ale nadal jest to fikcyjna opowieść.

      Ja Francisa polubiłam dopiero w drugim sezonie. Wcześniej mnie strasznie irytował. A Bash...oh, Bash...

      Cierpliwości, kiedyś się wszystkiego dowiecie. Na pewno też postaram się was nie jednym zaskoczyć :)

      Dziękuję i pozdrawiam
      Bashoholic #1
      Rój Pszczół

      Usuń
  4. Rozbawiło mnie to zdanie o matce Basha, która tajemniczo sobie znikała, żeby urodzić więcej dzieci. Mam nadzieję, że tych wypadów nie było aż tak dużo, bo jeszcze się Bashowi cała armia dzieciaczków zwali na głowę :D. Dobrze, że chociaż Anielka potrafi ustawić młodego, Ci twoi młodzi chłopcy coś zawsze się pyskaci robią :P.

    A teraz przechodzimy do najważniejszego, bo oto w kolejnym akapicie widzę imię Franciszka, czyli zbliża się to, co tygryski lubią najbardziej ^^. Biedny Francis, znękany przez wiecznie narzekającą Mary. Uwielbiam to, w jakim świetle ją ukazujesz, żadna postać z Reign nie drażni mnie bardziej. "Miał tyle na głowie, że nie myślał już o niej" <3! I jeszcze to: "- Nie dzisiaj - odparł i zamknął drzwi.", muzyka dla moich uszu (oczu?). Ja tam wierzę, że Milenka mu krzywdy nie zrobi i naprawdę, naprawdę kocha Frania. No i oczywiście nie mogę się doczekać kontynuacji, bo coś ruszyło się do przodu i to w dobrym kierunku.

    Z herbatką i w wyimaginowanej koszulce shipującej Frania z Milenką

    Monte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj tam, zaraz armia...może uzbierałby się skromny oddział, ale nie przesadzajmy :p Młodzi chłopcy się buntują, to chyba jest niezmienne od setek lat. Przez to Antoś wydaje mi się być bardziej prawdziwy. No i na pewno na wsi nie nauczono go dobrych manier. Musi czymś wkurzać braciszka, prawda?

      Też nie cierpię Mary. Strasznie mnie wkurza w serialu. Ale ostatnio tak mam, że jak coś oglądam, to głowna damska postać mnie irytuje. Poza The Royals . Tam uwielbiam zarówno królową Helenę, jak i księżniczkę Elenor. Milenka to Milenka, nie wiem co z nią zrobię, ale też nie jestem jej fanką, więc pewnie coś nabroi. Żeby nie było tak słodko i kolorowo. Ale sama nie wiem co ^^

      Będąca zdecydowanie w team Aniash niż team Franlena
      Rój Pszczół

      Usuń
  5. Naprawdę super opowiadanie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)(Milena mnie tez drażni i Franciszek czasem tez(niezależnie czy w serialu czy fanfiction))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i opinię :) Jest mi niezmiernie miło, że pod każdym rozdziałem jest coraz większy odzew, to daje mi wielkiego kopa do dalszego pisania :)

      No cóż...nie wszystkie postacie wszyscy muszą lubić, mam nadzieję jednak, że niechęć do nich nie zraża Cię do całego ff :)

      Pozdrawiam,
      dochodząca do siebie po Campusie
      Rój Pszczół

      Usuń