Nie mogła zasnąć.
Nie tylko dlatego, że w sali balowej wciąż grano muzykę dla najbardziej
wytrwałych gości. Cały czas myślała o nim. Naprawdę dobrze się bawiła podczas
balu. I chociaż początkowo powtarzała sobie, że jest tam, aby go chronić, w
pewnym momencie stwierdziła, że chyba zaczęła go lubić. Był miły, czarujący,
często się śmiali, do tego nie traktował ją tak jak inni mężczyźni. Zawsze była
dla nich niewidoczna, ganiali się za jej młodszą, ładniejszą siostrą. A on cały czas
był z nią. Tańczył z nią, rozmawiał, usługiwał przy stole... podobało jej się
to. On jej się podobał. I te jego niesamowicie niebieskie oczy, przypominające
jej barwą bezchmurne niebo. Mogłaby w nie patrzeć o wiele dłużej niż tę jedną
noc...
Zrezygnowana uniosła się na
łokciu i zapaliła świece. Wsunęła nogi w miękkie pantofle i narzuciła na
ramiona bogato zdobiony szlafrok. Bardzo cicho podeszła do ściany. Musiała być
ostrożna, jeśli nie chciała obudzić młodej służącej, która spała w kącie jej
komnaty. Zaczęła delikatnie pukać w ręcznie haftowane gobeliny, aż w końcu
usłyszała inny dźwięk niż powinna. Drewno. Natrafiła na drzwi. Odsunęła nieco
tkaninę i otworzyła je, by następnie zniknąć w ciemnym, wilgotnym korytarzu.
Jeśli dobrze pamiętała, do komnaty Sebastiana powinna iść w lewo...
Tylko sprawdzi, czy wszystko w
porządku. Zapewne zastanie go śpiącego w jego własnym łożu. Przy stoliku nocnym
będzie stała butelka wina i szklanka wody. Trunek pił przed snem, a wodę po
przebudzeniu się. Czasami martwiła się, czy aby nie pije za dużo alkoholu. To
było bardzo niebezpieczne. Miała takiego wuja, który potem pił codziennie, a
pijany robił się agresywny. Zawsze się go bała, jako dziecko. Nie widziała go
jednak od lat. Jakoś nigdy nie interesowała się, co się z nim stało. Po prostu
pewnego dnia zniknął.
Weszła ostrożnie do sypialni
królewskiego bękarta. Zaskoczyło ją to, że ten jeszcze nie spał, chociaż za
niedługo miało świtać. Spojrzał na nią znad czytanej książki i uśmiechnął się
lekko. Miał już na sobie koszule nocną. Wstał, odkładając czytany tom na bok.
- Stało się coś? - spytał,
podchodząc do niej. Przywykł już, że dziewczyna pojawia się niczym duch : nagle
i na krótko, często niezauważenie.
- Nie... nie mogę spać i
pomyślałam, że sprawdzę, czy u ciebie wszystko w... - urwała, zauważając postać za oknem
- Bash, uważaj! - krzyknęła i pociągnęła go w dół. Sztylet wbił się w obraz nad
ich głowami. Mężczyzna wskoczył do komnaty. Zauważyła, że miecz Sebastiana leży
na jego biurku. Za daleko, aby po niego sięgnąć. Chwyciła swojego podopiecznego
za koszule i wepchnęła w tajny korytarz, zatrzaskując za nim drzwi. Wyjęła
ukryty przy łydce nóż i spojrzała na swojego przeciwnika - Kim jesteś? I czego
od niego chcesz? - spytała, chociaż szansa, że otrzyma odpowiedź była równa
zeru. Przez chwilę stali na przeciwko siebie, a potem on ją zaatakował. Zrobiła
szybki unik, próbując dosięgnąć ostrzem karku mężczyzny, ale ten chwycił ją za
uzbrojoną dłoń, a potem rzucił z całej siły dziewczyną w bok. Upadła przy
biurku. Kiedy ten już był blisko drzwi, ona dobyła miecz zastępcy króla. Był
dla niej nieco za ciężki, ale nie miała swojej broni, więc musiała się
zadowolić tym, co było w zasięgu jej ręki.
- Ale z ciebie tchórz, de
Poitiers - naigrywał się z niego napastnik. - Trzęsiesz portkami, ukryty gdzieś jak mała
dziewczynka, podczas gdy jakaś tłusta świnia cię broni!
Poczuła falę wściekłości. Nienawidziła,
kiedy ktoś jej tak ubliżał i to jeszcze w jej obecności. Miała dużo kompleksów, chociaż starała się robić wszystko, aby o nich nie myśleć. Ale ciągle porównywała się z innymi dziewczynami. Ładnymi, szczupłymi, posiadającymi gęste włosy. Nienawidziła swojego wyglądu i starała się robić wszystko, aby mieć inne zalety, skoro poskąpiono jej urody. Jednak teraz poczuła falę wściekłości i zupełnie się zatraciła w tym uczuciu. Nie liczyło się dla niej teraz nic więcej, niż to, aby mężczyzna zapłacił za swoje. Siekała martwe ciało, jeszcze kiedy Sebastian wszedł do komnaty.
- Uspokój się - powiedział,
podchodząc do niej. Nigdy jej takiej nie widział. Zazwyczaj zachowywała się w takich sytuacjach niezwykle spokojnie, czasami zastanawiał się, czy faktycznie zabijanie jest jej aż tak obojętne. Jednak teraz, kiedy po prosu masakrowała szczątki swej ofiary, nieco nim wstrząsnęło. Nie tylko dlatego, że od zapachu wnętrzności, który wypełniał jego komnatę, zbierało mu się na wymioty. Aniela wyglądała teraz jak jakaś bogini zemsty. Miała obłęd w oczach i zachowywała się, jakby go nie zauważyła. Chwycił ją za ramiona. - Hej...spokojnie... - powtórzył. Miała
w oczach łzy. - Już dobrze...dostał za swoje - wytrącił jej miecz z ręki, a ten
upadł na podłogę. Krew tego mężczyzny była wszędzie - na posadzce, na ścianie,
na koszuli nocnej dziewczyny.
- Przepraszam, Bash,
ja... straciłam panowanie nad sobą. Rzadko mi się to zdarza, naprawdę... - głos
się jej załamał. Nie rozumiała tego, co się z nią ostatnio działo. Zawsze było
tak, że wyznaczała sobie jakiś cel. I ku niemu dążyła, podporządkowując temu całe swoje życie. A teraz było tak, jakby nie mogła skupić się na jednym.
Ukrywanie się stawało się coraz trudniejsze, te zamachy były częste, a ona nie
zbliżyła się nawet o krok do rozwiązania zagadki, komu zależy na jego śmierci.
Czuła się bezsilna i zagubiona. Nie przywykła do tego. Zwykle wiedziała co ma robić. W dodatku była zła sama na siebie, że tak łatwo dała się wytrącić z równowagi. Niestety, duma zawsze była jej słabością. Wystarczyło z niej zakpić, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób, a dziewczyna wybuchała. Była choleryczką, łatwo się wściekała, ale równie szybko te emocje z niej uchodziły, a ona o nich zapominała. Zwykle jednak udawało jej się stłumić w sobie uczucia. Ukazywanie ich nigdy nie było bezpieczne, nie w takim miejscu jak to. Tutaj żyli ludzie, którzy widząc, że na czymś ci zależy, robili wszystko, aby to było dla ciebie nieosiągalne.
Sam był nieco przerażony tym
wszystkim. W końcu stracił zupełnie poczucie bezpieczeństwa, zamachowcy byli
dosłownie wszędzie, bał się nieraz nawet iść na stronę, w obawie o własne
życie. Wiedział, że na jej barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Musi go
bronić, za wszelką cenę, nawet cenę własnego życia, bo jeśli go zabiją, to i
ona straci życie. Bractwo coraz mniej mu się podobało. Te zasady były nieludzkie, jego zdaniem. A ona, mimo wszystko, była nadal młodą dziewczyną.
Objął ją swoimi silnymi
ramionami i pozwolił, aby jej łzy moczyły jego koszule nocną.
- Jesteś przemęczona... wróć do
swojej komnaty i prześpij się - powiedział cicho.
- Jestem cała brudna od
krwi... pożyczysz mi czyste ubranie? I pozwolisz mi się obmyć? - spytała.
Pokiwał głową i podszedł do komody. Wyjął z szuflady świeżą koszule nocną. Był
wyższy od Anieli, ale tą konkretną sztukę służki za długo trzymały w ciepłej
wodzie, przez co się nieco skurczyła, więc miał nadzieję, że będzie pasować.
Podał ją jej.
Spojrzała na niego uważnie.
- Odwrócisz się? - spytała cicho.
- Byłem żonaty. Serio sądzisz,
że widok nagiej kobiety na mnie jakoś wybitnie działa? - spytał.
- Jeszcze zwrócisz te swoje
pieczone prosie, jak zobaczysz mnie bez ubrań - powiedziała, a on westchnął.
- Naprawdę nie uważam, że jesteś
najbrzydszą osobą w tym zamku - mruknął. Naprawdę tak sądził. Nie potrafił zrozumieć, czemu taka dziewczyna jak ona przejmuje się wyglądem. Była bystra, zabawna, miała cięty język i walczyła lepiej niż niejeden żołnierz. A mimo to, ciągle sama sobie ubliżała, chociaż, gdy robił to ktoś inny, to ją to bolało. Kobieca logika chyba już zawsze będzie dla niego zagadką. - Ale w porządku... - podniósł ręce,
aby podkreślić swoją kapitulację i odwrócił się. Podeszła do niewielkiej
półeczki, na której stała misa z wodą oraz ręcznik. Zdjęła z siebie brudną
koszulę nocną i obmyła ręce, ramiona oraz twarz z krwi.
- Prosiłam cię, abyś na mnie nie
patrzył - warknęła zła. Naprawdę nie chciała, aby ktokolwiek widział ją bez ubrań. Miała już plan, że gdyby wyszła za mąż, to zawsze będzie gasić świece podczas wspólnych nocy z mężem. Absolutnie zawsze. W dodatku... Bash był pierwszym mężczyzną, który widział ją nago, poza medykami. To ją jeszcze bardziej onieśmielało. W końcu byli jak piękny i bestia. Miał żonę, podobno lady Kenna wcześniej była faworytą króla Henryka II, a to oznaczało, że musiała być urodziwa. I wyjątkowa, skoro dla niej władca zrezygnował z Diany.
- Nie podglądam przecież! -
powiedział oburzony.
- Tu jest lustro, BB -
westchnęła, a on spuścił wzrok, rumieniąc się. Już się nie odzywał.
***
Obudził się o świcie. Przez
brudne okienko drewnianej chaty, w której mieszkał, widział już różowawą łunę
światła poranku unoszącą się nad horyzontem. Uśmiechnął się lekko. To będzie
dobry dzień. Czuł to w kościach. Wstał z drewnianego łóżka, które skrzypnęło,
jak zwykle. Spał na sienniku, który był cienki i już wysłużony. Na wiosnę na
pewno go wymieni. Już niedługo. Zima chyliła się ku końcowi. Widywał już
pierwsze kwiaty, kiedy spacerował.
Ubrał się ciepło. Mimo wszystko
nadal było zimno, a on chciał udać się na polowanie. Nigdy nie potrafił
określić, ile go nie będzie. Czasami wracał na obiad, czasami pod wieczór, a
czasem biegał za zwierzyną kilka dni. Jednak mieszkali na skraju wsi, zapasy im
się skończyły, a świeże mięso zawsze stanowiło miłą odmianę w diecie złożonej z
ziarna i starej rzepy.
Zabrał ze sobą łuk, który
otrzymał od swojego opiekuna na trzynaste urodziny. To z niego ustrzelił
swojego pierwszego jelenia. Pamiętał do teraz towarzyszące temu emocje.
Spakował jeszcze dwa noże myśliwskie, trochę bandaży, cienki pled i odrobinę
jedzenia. Tak przygotowany narzucił na ramiona gruby płaszcz i opuścił swój
dom.
Nie mieszkał z rodzicami. Ojca
widział może z raz, jeszcze jako dzieciak i niewiele pamiętał z tego spotkania.
Natomiast jego matka odwiedzała go przynajmniej raz w roku, właśnie zimą. Ale
teraz nie przybyła, co go zmartwiło. Wiedział, że kobieta jest zajęta, ale
zawsze o tej porze przyjeżdżała się z nim spotkać. Ukryto go tutaj, bo
stwierdzono, że na dworze jest zbyt niebezpiecznie. Catherine de Medici na
pewno pragnęłaby jego śmierci. Gdyby tylko wiedziała o jego istnieniu. Ale
najwyraźniej nie wiedziała.
Las był cichy i spokojny. Śnieg
skrzypiał mu pod butami. Szedł tropem zajęcy, których ślady widział. Chciał
ustrzelić chociażby jednego, odnieść go ludziom, którzy zajmowali się nim odkąd był niemowlęciem, a potem ruszyć dalej. Niech już dzisiaj zjedzą
dobry obiad. Matka tłumaczyła mu kiedyś, że nie są to dla niego zupełnie obcy
ludzie, jedynie dalsza rodzina.
Dostrzegł ślady krwi. Zmarszczył
brwi. Porzucił swoje plany i ruszył w innym kierunku. Tak jak się spodziewał,
znalazł ofiarę krwawego rytuału. Mężczyzna wisiał powieszony za nogi na
drzewie. Był martwy od kilku dni, jak sądził. Dostrzegł jednak, że był ubrany
jak dworzanin. Pchnięty jakąś dziwną myślą zaczął przeszukiwać kieszenie jego
płaszcz. Wyjął z jednej z nich list, złożony na czworo, niezapieczętowany.
Rozłożył arkusz i zaczął śledzić tekst. Poznał pismo matki. Pisała, że skoro to
czyta, to pewnie ona nie żyje. I w takim razie ma jechać na dwór.
Poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go z całej siły pięścią w brzuch. Nie mógł zapłać tchu. Wpadł w istną histerię. Płakał, krzyczał, wołał ją... nie chciał być sierotą. Mimo, że ich kontakt był tak ograniczony, naprawdę ją kochał. To było naturalne, że dzieci darzą matki miłością. I vice versa. Ale jej wizyty cieszyły go bardziej niż prezenty z okazji urodzin. To zawsze było coś wyjątkowego, oczekiwał tego z zapartym tchem i zawsze biegł ją przywitać już na drodze, nie mogąc powstrzymać ekscytacji. A ona ze śmiechem zsiadała z konia i tuliła go do siebie, głaszcząc po włosach. Nigdy nie znał równie ciepłej i cierpliwej osoby. Pozwalała mu na wszystko. Rozmawiali długo, o wielu rzeczach. Była nie tylko matką, ale też przyjaciółką, osobą, której mógł się zwierzać ze wszystkiego, a ona nigdy nie traktowała go z góry. Czasami wymieniali listy, ale rzadko. W końcu nie chciała, aby zbyt wiele osób o nim wiedziało. W końcu się otrząsnął i wstał. Ściskał papier w dłoniach, kiedy ruszył z powrotem do domu, zapominając o polowaniu. Cały dobry humor, który miał po przebudzeniu, ulotnił się w jednej chwili.
Wrócił do chaty, która przez
piętnaście lat była mu domem. Powiedział o wszystkim swoim opiekunom, a ci się
z nim zgodzili. Kobieta spakowała dla niego kilka rzeczy, a mężczyzna udzielił
rad jak najszybciej chłopak trafi na zamek. Wyruszył, niepewny tego, co go tam czeka.
Nie wiedział, czemu najpierw matka go ukrywała, a teraz kazała mu się ujawnić,
ale wiedział, że ostatnią wolę zmarłego trzeba zawsze uszanować.
***
Francis stał na polu łuczniczym.
Lubił strzelać, szło mu to o wiele lepiej niż fechtunek, który był zdecydowanie
domeną jego starszego brata. Trenował jak tylko miał chwilę czasu i warunki
atmosferyczne mu sprzyjały. A teraz był właśnie taki dzień. Świeciło słońce,
śnieg stopniał, a on nie miał dzisiaj o tej porze żadnych audiencji, co
zdarzało się rzadko
- Możecie przesunąć cele dalej?
- spytał służących, a ci pobiegli spełnić wolę ich pana i przenieśli tarczę. Uniósł
broń, wycelował i puścił strzałę. Ta nie trafiła w środek. Nieco go to zirytowało, zwykle mu się udawało. Ostatnio jednak tyle się działo, że był nerwowy, a to sprawiało, że ręce mu się trzęsły. Miał problemy z celowaniem. Usłyszał chichoty i
odwrócił się. Nadchodziła Mary wraz ze swoimi dwórkami. Chichotały wraz z
Lolą. Z tyłu orszaku żony dostrzegł nawet Sebastiana. I tą jego dziwną
towarzyszkę. Młody król nie rozumiał do końca, czemu jego matka tak wtedy
nalegała, aby powitać tą dziewczynę z honorami. Była córką jedynie polskiego
wojewody, nikim na tyle ważnym. A jednak królowa matka uparła się, że to jej
specjalny gość. Pytanie czemu ktoś, na kim zależy Catherine, spędza tyle czasu z Bashem? Powinni porozmawiać. Zaczynał martwić się o niego, co było dziwne, bo zwykle było zupełnie odwrotnie.
- I jak ci idzie? - spytała
radośnie jego żona, podchodząc do niego. Pocałowała go w policzek. Miała na
sobie ciemnoniebieską suknię ze srebrnymi haftami, a na nią narzucony czarny
płaszcz wykończony lisim futrem. Według niego nie pasowało to do siebie za
grosz, ale już dawno przekonał się, że dyskusja z kobietami na temat mody jest
bezsensowna.
- Nie najgorzej... tak myślę -
powiedział i zerknął na brata, który szedł pod rękę z Anielą. Szeptali coś do
siebie i chichotali, jakby znali się o wiele dłużej niż w rzeczywistości.
Czyżby była jego faworytą? Nie... powiedziałby mu, prawda? Na tym polegał cały problem. Oddalali się od siebie, odnosił wrażenie, że z każdym dniem coraz bardziej. Jakby wyrastał między nimi gruby mur, ale Francis nie miał pomysłu jak go chociażby skruszyć. Tęsknił za wspólnym spędzaniu czasu, za rozmowach przy kominku z kielichem wina w dłoniach. Sebastian zawsze mu doradzał albo chociaż wyrażał swoje opinie, które blondyn cenił i brał pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Jednak ostatnio ich spotkania mialy charakter czysto formalny i rozmawiali jedynie o sprawach państwowych. Ich relacja przestała być braterska, a stała się bardziej relacją na lini król- zastępca króla, co naprawdę mu nie odpowiadało. Nagle człowiek, który nie raz ryzykował własne życie, aby ocalić jego, stał się dla niego zupełnie obcą osobą.
Stanęli obok nich. Wtedy do
głowy królewskiego bękarta wpadł pewien pomysł.
- Może urządzimy sobie małe
zawody? - spytał, a blondyn spojrzał na niego zdziwiony.
- Zawsze mówiłeś, że wolisz
miecz niż łuk - zauważył.
- Nie ja będę twoim
przeciwnikiem. Tylko ona - Aniela spojrzała na niego zaskoczona
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł - odparła - w końcu jakie mam szansę? - spytała, chociaż oboje wiedzieli, że to nie jest prawda. Strzelała o wiele lepiej niż Francis, w końcu
była pełnoprawnym członkiem Bractwa. Tego tytułu nie otrzymywało się za nic. Trzeba było
opanować wiele umiejętności, a to była jedna z nich. Zresztą, Bash nie jeden
raz widział ją w akcji. Nie rozumiała jednak po co to robi. Chce zawstydzić
własnego brata tym, że dziewczyna jest od niego lepsza?
- Jesteś zbyt skromna - odparł.
Chciał trochę się rozerwać i utrzeć nosa kuzynkom oraz siostrze dziewczyny. W
końcu to nie one rozmawiały teraz z królem i królową. Stały z tyłu, wraz z
innymi dwórkami i obserwowały to wszystko.
- Nie... nie mam odpowiedniego
stroju - powiedziała, chociaż było to kłamstwo, wszystkie suknie szyto tak, aby
miała pełną swobodę ruchów. W końcu nie była na dworze dla przyjemności.
- Możesz spróbować, lady Anielo
- Francis uśmiechnął się do niej lekko i podał jej łuk. Ta niepewnie wzięła
broń do ręki. - Cel nie jest za daleko? - spytał. Nie odpowiedziała. Spokojnie
nałożyła strzałę na cięciwę, wycelowała... i trafiła w sam środek tarczy. Młody
władca spojrzał na nią zaskoczony. Ta tylko się lekko uśmiechnęła i oddała mu
łuk.
- Panie... - powiedziała, a potem
chwyciła Sebastiana za rękę i odciągnęła go na bok. Dwórki patrzyły na to
wszystko ze zdziwieniem.
- Słowo daje, de Poitiers,
doigrasz się kiedyś... - mówiła, kiedy szli w kierunku zamku.
- Przecież nic się nie stało... -
wzruszył ramionami.
- Upokorzyłam króla! Na oczach
dworu! To się stało! Czy ty w ogóle czasem myślisz?!
- Mogłaś chybić, skoro to taki
problem - zauważył, a ona przystanęła nagle. Byli na dziedzińcu. Jakiś młody
chłopak oddawał właśnie lejce od swojego konia stajennemu. Miał na sobie prosty
strój, nieco zniszczony, ale zwierzę było w bardzo dobrym stanie.
- Wiesz gdzie znajdę Sebastiana
de Poitiers? - spytał stajennego. Ten spojrzał wprost w oczy zastępcy króla.
- Tu jestem - powiedział i
podszedł do dziwnego przybysza. Zobaczył gołowąsa, o bardzo jasnej cerze,
dużych, niebieskich oczach i brązowych włosach, które układały się w fale.
Zmarszczył brwi. - A ty coś za jeden? I czego ode mnie chcesz?
Tamten tylko się uśmiechnął.
- Miło mi cię w końcu poznać -
padła odpowiedź - Jestem Anthony de Poitiers. Twój młodszy brat.
___________________________________________
No to mamy pierwszego, niekanonicznego pana! I to on widnieje na dzisiejszym obrazku pod rozdziałem. Idąc za radą Nox, postanowiłam jednak opracować zakładkę z bohaterami, chociaż szukanie dobrych zdjęć do wizerunków na pewno zajmie mi trochę czasu. Nie martwcie się, zadbam o to, aby braciszek dał Bashowi w kość, w końcu ja lubię dręczyć postaci w moich opowiadaniach. Zauważyłam też, że ja ustawię tekst nie na wyjustowany, ale wyrównany do lewej, to akapity mają równą wielkość, co mnie cieszy.I mniej przeszkadza mi nierówność tekst po prawej stronie, niż te 'tańczące' tabulatory. Wiecie o co chodzi. Kolejny rozdział, mam nadzieję, będzie w niedziele. Do napisania! :)
Są wreszcie emocje! Uwielbiam długie, rozbudowane opisy przeżyć wewnętrznych. Dzięki nim opowiadanie stają się takie... pełne. Mi to bardzo ułatwia odbiór i pozwala się przywiązać do bohaterów, a także po części zrozumieć ich postępowanie. Jestem z tego naprawdę zadowolona ^_^
OdpowiedzUsuńKocham Anielę. Po prostu ją uwielbiam. Jest taka... prawdziwa. Większość bohaterek fanfiction to zawsze idealne, śliczne, mądre i błyskotliwe lalunie, których nie da się znieść. Aniela taka nie jest i za to masz ogromnego plusa :)
To chyba mój ulubiony rozdział jak do tej pory. No i czekam na rozwinięcie akcji z Antosiem :)
Twoja kochana i cudowna
Strażniczka Przecinków
NOX
Ciekawe czemu są te emocje? Myślę, że ta czerwona czcioka i caps lock w ogóle nie rzuciły mi się w oczy xD Ja cały czas się uczę, a ty jesteś po to, aby mi takie rzeczy wytykać, no.
UsuńSama takie zwykłam tworzyć, ale potem przeczytałam przegenialne "Fangirl" i stwierdziłam, że czas zmienić i moje bohaterki. Aby nie były wyidealizowane, tylko prawdziwe. I ciesze się, że to widać, a dzięki temu postać zyskuje sympatię odbiorów.
Oj...Antoś namiesza, o czym sama już wiesz, bo jesteś bystra i wpadłaś na to, co z nim jest nie tak. Chyba muszę zacząć wymyślać tak oczywiste utrudnienia.
Słuchająca swej mistrzyni
Rój Pszczół
No bardziej dobitnie chyba nie dało się napisać, że Anielka zaczyna czuć wobec Basha coś więcej :P. Za to motyw jego przesadzania z piciem skądś mi jest znany, chyba dawno, dawno temu Cesar coś piszczał, że nie ma z kim pić. Ale wiesz, brakuje mi trochę sytuacji, w których to Bash by bronił Anielki. Ja wiem, że ona była szkolona i tak dalej, ale no mimo wszystko, to by było takie fajne... Za to w kwestiach paradowania przed sobą bez stroju są przynajmniej kwita, cóż za rewanż za słynną scenę z kąpielą :D.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie jestem pewna, czym mógłby namieszać nowy pan, za to zastanawia mnie, któż jest jego ojcem.
A Franciszka oczywiście za mało i jeszcze szkoda mi go było, gdy tak go Anielka pokonała przy wszystkich :<.
Pozdrawiam
Skarbniczka Fundacji Walczącej o Więcej Franciszka (SFWoWF), Monte
PS. Chyba przeczytam "Fangirl" w końcu, wszyscy o tym wspominają bez przerwy...
Jak zarejestrujesz tą fundację to tam co nie co wpłace, a co!
UsuńOj, w tym związku walka o przysłowiowe spodnie będzie zacięta. Ale nie martw się, na pewno Bash też będzie mógł porobić za księcia na białym koniu i ją ratować z opresji, cierpliwości.
A to z nagością to trochę dla parodii...no i była ta fajna scena z Sebastianem i Mary w tej chacie, po skoku z klifu, co się kazał jej rozebrać, a ona jemu odwrócić i on powiedział "Na całą noc?". No tak mi się to spodobało, że musiałam do tego nawiązać :P
Anthony to bękart króla, on i Sebastian mają dokładnie takich samych rodziców, na pewno zamieszcze informację o tym w Bohaterach. Jak kiedyś ich zrobię.
Niedzielny rozdział będzie o Franku, obiecuję!!!
A Fangirl jest cudowne, koniecznie przeczytaj! Mogę Ci nawet pożyczyć mój egzemplarz :P
Wspierająca kreatywność swoich czytelników
Rój Pszczół
Oj, coraz więcej zaczyna się dziać. Uwielbiam, jak akcja tak się kręci, co za emocje xD.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie młodszy brat Sebastiana. Myślę, że mógłby być jedną z ważnych postaci w tym opowiadaniu. Możemy się po nim wiele spodziewać, hm? :)
Wciąż jestem pod wrażeniem znajomości Sebastiana i Anieli. Sceny z nimi są niezastąpione (podglądanie Anieli w lustrze szczególnie xD).
Troszkę szkoda, że musiała strzelić do tarczy i okazać się lepsza od króla. Mam nadzieję, że Franek nie będzie miał jej tego za złe :).A może jeszcze będzie mógł się odegrać, bądź Aniela następnym razem da mu fory? :) Wyobraziłam sobie takiego zdeterminowanego, młodego króla, który chce się wykazać przed całym dworem xD.
Mam nadzieję, że szybko uda mi się wziąć za kolejny rozdział. Oczywiście dziękuję za powiadomienie. :)
Pozdrawiam ciepło ^^.
Oj, tak, Antoś to dość ważna postać, chociaż głównie ma namieszać i być kolejnym problemem na głowie starszego braciszka :P Po każdej mojej postaci można się wiele spodziewać, staram się, aby w miarę możliwości nie szło przewidzieć ich ruchów. Wiadomo, Bash i Anielka są przewidywalni, ale staram się ich wątek prowadzić dość spokojnie i rozwijać znajomość spokojnie, a nie od razu trach, wielka miłość i tuzin dzieci xD
UsuńOj tak, ta scena była fajna. Chociaż raczej chodziło mi o to, że ona zobaczyła w jakimś niewielkim lustrze, że on się na nią patrzy. Może niezbyt jasno to opisałam w rozdziale, ale tak miało być xD
Francis i Aniela to też ciekawa para bohaterów, mam plany nieco więcej nimi popisać w późniejszych publikacjach. Nieco nadepnęła mu na przysłowiowy odcisk, na pewno ^^
Oj, niewiele Ci już zostało, zaraz będziesz czekała na kolejne.
Pozdrawiam
Przedzierająca się przez gąszcz nowych pomysłów na rozdziały oraz oglądająca cudowne The Royals
Rój Pszczół