Weszła pewnym
krokiem do komnat, które jej przydzielono. Nie do końca rozumiała, po co było to
całe przedstawienie. Przecież nie była na tyle ważnym gościem, aby król musiał
ją witać osobiście. Najwyraźniej Catherine de Medici miała wobec niej naprawdę
poważne plany, co nieco zaniepokoiło młodą dziewczynę. Odpięła ozdobną spinkę
płaszcza i powiesiła go na poręczy krzesła. Kiedy służki wypakowywały jej
rzeczy, ona leżała na łóżku i rozglądała się po swojej sypialni. Na pewno jest
tu gdzieś przejście do tajnych korytarzy jak w każdym pokoju w zamku. Potem je
znajdzie..
- Ten kufer zostaw - powiedziała
do jednej z dziewcząt, kiedy ta zabierała się za otworzenie skrzyni, w której
była jej broń oraz kilka innych rzeczy związanych z Bractwem. - To osobiste
przedmioty, sama je potem rozpakuje - dodała, nieco łagodniej, uśmiechając się,
co pogłębiło okropną szramę na jej
policzku. Powstała ona podczas jednego z treningów, gdzieś na początku
szkolenia. Ćwiczyła wtedy walkę na miecze i nie zdołała zatrzymać ostrza
przeciwnika. Najpierw była wściekła, ale
potem przyzwyczaiła się do blizny. Teraz nawet ją lubiła, bo nawet kiedy ubrała
się w drogą suknię i uczesała włosy, było widać, że różni się od innych dam.
Ostatnio bardzo często to podkreślała. Zawsze nosiła przy sobie co najmniej
jeden sztylet. Albo miała go gdzieś przy nodze, albo ukryty w gorsecie. Bez
broni czuła się kompletnie naga.
Jej siostra, Anna, oraz dwie
kuzynki, Paulina i Karolina, paplały jak najęte. O młodym królu, o jego żonie, o
królowej matce, o dworzanach, o dzisiejszym balu...
- Dzisiaj jest bal? - spytała
Aniela, wstając z łóżka. Podeszła do nich. - Dobrze usłyszałam?
- Tak, głuptasie. W końcu to
koniec karnawału- odparła Anna, wywracając oczami. Siostry były kompletnie
różne. Młodsza z nich była ładną, szczupłą dziewczyną z burzą rudo-blond loków
na głowie, które naturalnie się tak dobrze skręcały. Miała duże, zielone oczy,
ale ciemniejsze niż Aniela. No i uwielbiała bale, biżuterie i suknie. Uważała,
że w ich życiu nie mogło wydarzyć się nic lepszego, niż przybycie na dwór
francuski.
Czasami Aniela zastanawiała się,
czy faktycznie mogły być spokrewnione.
- Rozchmurz się - dodała Paulina. - Będzie fajnie. Ubierzemy się w piękne suknie, zrobimy makijaż... Może uda mi
się zatańczyć z tym przystojnym bratem króla... - rozmarzyła się.
- Którym? Tym bękartem? -
dopytywała się ciekawska Karolina, osoba o najbardziej irytującym głosie jaki
istniał. Był tak piskliwy, że jego dłuższe słuchanie mogło skutkować wyłącznie
silną migreną.
- Nie...chodziło mi o księcia
Charlesa. Ten bękart gapił się tylko na Anielę... Właśnie...znałaś jego
imię. Spotkałaś go wcześniej? - Paula była z tego całego trio najbardziej
bystra. Miała brązowe, proste włosy. Wpatrywała się uważnie w starszą kuzynkę
swoimi orzechowymi oczami.
- Tak... jego matka mieszkała w
Paryżu, kilka razy się widzieliśmy - skłamała i wzruszyła ramionami. - I uwierzcie mi, tutaj lepiej nie mówić o nim niepochlebnie... król Francis
traktuje go jak każdego innego członka rodziny. A z władcami lepiej nie
zadzierać - dodała, a potem ruszyła do drzwi. Musiała odpocząć chwile od swoich
towarzyszek. Kiedy te nadal paplały o kreacjach, ona szła korytarzami zamku.
Znała plan całego budynku, jednak co innego przemykać się korytarzami w nocy po kryjomu, a móc je zobaczyć za dnia.
Sebastian wyrósł przed nią jak spod ziemi.
Stanęła i uśmiechnęła się, a potem dygnęła z gracją, której u niej w życiu by
się nie spodziewał.
- Daruj sobie... chyba musimy
poważnie porozmawiać - mruknął, a potem chwycił ją za łokieć i zaciągnął do
jakiejś pustej komnaty.
- Nie jesteś zbyt delikatny -
patrzyła na niego uważnie. Był rozzłoszczony, chociaż do końca nie rozumiała
jego reakcji.
- Współpracujesz z Catherine de
Medici. Kobietą, która mnie nienawidzi. I jesteś jej specjalnym gościem,
którego nam kazała nam powitać z honorami. Chyba czegoś tu nie rozumiem.
Wywróciła oczami i westchnęła.
- Ty nie rozumiesz wielu rzeczy
- powiedziała, a potem usiadła spokojnie na ławce przy oknie i spojrzała na
niego. - Królowa pomaga mi ustalić kto chce cię zabić, BB. W zamian ja mam wyjść
za mężczyznę, którego ona mi wybierze.
- Myślę, że ona sama jest na
pierwszym miejscu na liście osób, które pragną mojej śmierci...
- To nie myśl, bo się zmęczysz.
Ona nienawidziła twoją matkę, Bash, a nie ciebie... nie do końca ciebie. Poza tym,
sądzę, że gdyby ona chciała cię zabić, już dawno by to zrobiła. To jest ktoś
inny. A ja dowiem się kto.
-
To też mi wyjaśnij. Po co to wszystko? Po co mnie bronisz? - usiadł obok niej.
Patrzył na nią uważnie. Stwierdził, że o wiele lepiej wygląda w swoim płaszczu,
ze skórzanym napierśnikiem założonym na koszule albo suknię, w zależności od
tego, czy miała ochotę ubrać spodnie, czy też nie. Bogata suknia z bordowego
aksamitu nie pasowała do jej zadziornego charakteru i twarzy z blizną.
Opowiedziała mu pokrótce o
Bractwie Lwa, tajnej organizacji, która jest międzynarodowa i działa od wielu,
wielu lat. Najstarsze wzmianki o niej pochodziły jeszcze ze starożytności.
Wyjaśniła mu, że został jej przydzielony, a ona musi chronić jego życie za
cenę własnego. Nie mogła ponieść klęski. Jeśli zamachowcy dopięliby swego, i
ona poniesie śmierć. To nie była zabawa. Ale wiedziała na co się decyduje.
Patrzył na nią zdziwiony. Mówiła
mu o wieloletnim szkoleniu, o wszystkim co musiała przejść do tej pory, aby móc
z nim teraz tu rozmawiać. Podzieliła się też swoimi podejrzeniami, że za
atakami stoją heretycy, którym nie podobała się polityka Francisa, a dodatkowo
Sebastian osobiście zalazł im za skórę. Słuchał jej uważnie, co jakiś czas
marszcząc brwi, mrucząc coś do siebie albo kiwając głową. Jej francuski był
bez zarzutu, w końcu mieszkała we Francji kilka lat, a i w domu się go uczyła.
- Czyli naprawdę jesteś moim
aniołem stróżem - skwitował to krótko.
- Tak, można to tak
ująć. Bash, podobno dzisiaj jest bal... Chcesz się na nim pojawić? Wiem o
twojej matce i strasznie ci współczuję.
- Przyjdę. Żałoba chyba nie ma
zbytniego sensu, skoro zginęła o wiele wcześniej. Zresztą sama nie lubiła tego
zwyczaju. Uważała go za głupi, bo nieboszczykowi to obojętne, czy ubierasz się
na czarno, biało, czy zielono...
- Nie musisz kłamać. Oboje
wiemy, że Diana de Poitiers nie była zbyt religijną osobą i większość tradycji
nie miało dla niej znaczenia. I każde z nas wie, dlaczego...
Pobladł i odsunął się od niej.
Naprawdę się wystraszył. W końcu w obecnych czasach chociażby cień podejrzenia
o herezję prowadził prosto na stos. Mary była pod tym względem nieugięta, a
Francis, zmęczony tym wszystkim, oddawał jej wszystkie takie sprawy. Czasami
szeptano, że chce przebić swoją kuzynkę, Krwawą Mary, pod względem ilości
spalonych osób podczas jej panowania.
- Skąd ty o tym wiesz? - spytał.
- Bractwo wie o wielu
rzeczach, ale wykorzystuje to na swoją korzyść i nie wynosi informacji poza
swoje grono. Nie obawiaj się. Wiem, że ty nie jesteś poganinem. Ona też nie była
poganką... tak do końca. W końcu się ochrzściła. Nie mnie oceniać. Jak dla mnie
to bez znaczenia, w jakiego Boga człowiek wierzy - wzruszyła ramionami. - Ważne
są jego czyny, nie religia - wstała. - To widzimy się na balu...
Przetarł dłonią czoło,
uspokajając się powoli. Myślał nad jej słowami. Świadomość, że są na świecie
ludzie, których on nie zna, a oni wiedzą o nim wszystko, znają jego sekrety, te
najgłębiej skrywane, nieco go przerażała. Jednak po dłuższej chwili strach
zmienił się w niepokój, a on przemyślał całą ich rozmowę.
- Chcesz iść ze mną na ten bal?
Lepiej, abyś trzymała się blisko mnie...
Pokiwała głową.
- Zrozumiałeś aluzję -
roześmiała się. Nie wypadało w końcu, aby ona go prosiła. To on musiał to
zrobić. Jednak mogła mu dać do myślenia, prawda?
***
Kończyły się przygotowywać. Jak
zwykle czuła się tą najbrzydszą i najgorszą z całego ich grona. Taka była
prawda. I chociaż starała się udawać, że ją to nie obchodzi, zawsze w takich
chwilach miała ochotę wyrzucić je wszystkie za drzwi, a samej zostać w komnacie
i się rozpłakać. Siedziała na fotelu i ubierała buty. Wybrała na ten wieczór
cudowną suknię w kolorze głębokiego błękitu, która posiadała rozcinanie rękawy.
Przez nie było widać złotą szatę, znajdującą się pod spodem. Przy spódnicy i na
gorsecie były złote hafty. Podobała się jej ta kreacja, chociaż była pewna, że
jej siostra lub któraś z kuzynek wyglądałaby w niej o wiele lepiej. Włosy
nieco podpięła i włożyła w nie ozdobne spinki. Były tak cienkie i śliskie, że
nie miało sensu tworzyć z nich misternych fryzur. W dodatku w ogóle nie miały
objętości.
Kiedy wszystkie były gotowe,
rozległo się pukanie do drzwi. Zmarszczyła brwi i poszła je otworzyć. Sebastian
posłał jej szeroki uśmiech, patrząc na nią uważnie. Musiał być miły, mimo, że w
ogóle mu się taka nie podobała.
Chociaż czy ona w ogóle powinna
mu się podobać? W końcu należała do Bractwa. A to kojarzyło mu się z zakonem.
Co prawda nie mówiła nic o tym, żeby składała śluby czystości, ale kto ją tam
wie? Była to postać tak nietuzinkowa i nieprzewidywalna, że nie był w stanie
stwierdzić, co o niej myśleć.
- Piękna suknia, Anielo - powiedział. Pozostałe
trzy dziewczyny patrzyły na nich uważnie. Były zaskoczone, że po nią przyszedł.
Żadna się tego nie spodziewała. W końcu Sebastian był młodym, przystojnym
mężczyzną z dość silną pozycją na dworze, a ona... Cóż, nie należała do
urodziwych, a tutaj nie sięgały wpływy jej ojca. - Pozwolisz? - podał jej ramię.
Posłała mu szeroki uśmiech.
Chyba zrozumiał, że poza oczywistym celem, jakim było jej zadanie, przyświecał
jej jeszcze inny. Chciała wzbudzić zazdrość u tych trzech trzpiotek, na których
towarzystwo była skazana.
- Naturalnie, Bash - powiedziała
i chwyciła go dłonią w zgięciu łokcia. Wspólnie ruszyli na salę balową, gdzie
już było pełno ludzi. Rozglądała się uważnie. Nigdy nie była na prawdziwym
balu. Ojciec jej nie zabierał, bo wiedział, że to nie jest miejsce dla niej.
Jako jedyny z całej rodziny był dumny, że jego najstarsza córka woli jeździć
konno i brać udział w polowaniach niż haftować czy tańczyć. Jej matka nigdy
nie podzielała tego entuzjazmu i dlatego wysłała ją do siostry, do Francji, aby
dziewczyna nabrała ogłady. Cóż, chyba nie do końca wszystko poszło z planem
kobiety, ale mówi się trudno.
Czuła na sobie ciekawskie
spojrzenia. W końcu Sebastian od zawsze był obiektem plotek. Królewski bękart
wzbudzał kontrowersje samym swym istnieniem, potem jeszcze rozwiódł się z żoną,
a teraz, kiedy powinien nosić żałobę, nie dość, że tego nie robił, to jeszcze
przyszedł na bal z dziewczyną, która nie była zbyt urodziwa i niewielu ją
wcześniej widziało.
Stanęli gdzieś z boku. Para
królewska jeszcze nie przybyła. Coraz więcej gości wchodziło na salę. Byli to
nie tylko dworzanie, ale też ważniejsi szlachcice z okolicznych ziem, nikomu z
daleka nie chcialo się podróżować w tą pogodę i nikt się temu nie dziwił.
W pewnym momencie jej uwagę
przyciągnęła młoda kobieta, która dyskutowała z Catherine. Miała wysokie czoło,
rudawe włosy upięte w kok, ciemne oczy. Ubrana była dość... dziwnie. Miała na
sobie fiołkowy gorset i spódnicę w kolorze pudrowego różu, jednak tak krótką,
że było jej widać złote pantofelki.
- Kto to jest? - spytała cicho
swojego towarzysza.
- A sądziłem, że wiesz wszystko
o wszystkich. - naigrywał się z niej Bash.
- Doczekam się odpowiedzi? To
nieładnie kazać kobiecie czekać. Słyszałeś kiedyś o tym?
- To księżniczka Claudia de
Valois - odpowiedział, a ona zmarszczyła brwi. Słyszała o młodszej córce króla
Henry'ego, dość sporo. Kto by nie słyszał? Wszędzie było głośno o niezbyt
dobrze prowadzącej się księżniczce, która, mimo, że niezamężna, miała już sporo
kochanków. I nadal nie było jej spieszno przed ołtarz, chociaż był już na nią
czas najwyższy.
Rozległy się dźwięki trąb.
Wszyscy spojrzeli na wejście do sali, gdzie stał król wraz z królową. Mary
mimowolnie spojrzała na Sebastiana i nieco zdziwił ją fakt, że miał
towarzyszkę. Spokojnie zajęli miejsca na tronach. Francis wygłosił krótkie
przemówienie, w którym podziękował im wszystkim za przybycia i życzył dobrej
zabawy. Dał znak muzykom. Skoczna melodia zaczęła wypełniać pomieszczenie. [klik]
- Chodź...zatańcz ze mną -
powiedziała nagle Aniela. Wolała, aby nie stali tak w kącie. Im bliżej będą
centrum wydarzeń, im więcej par oczu będzie na nich patrzeć, tym mniejsza
szansa na kolejny zamach. Chwyciła go za obie ręce i wyciągnęła na środek sali.
Był zaskoczony jej zachowaniem, ale nie sprzeciwiał się. To był szkocki utwór,
a ponieważ nikt nie znał tego tańca, każdy wykonywał go jak może, ku ucieszy
królowej, która chichotała wraz z Lolą.
Oni po prostu się kręcili. W pewnym momencie zaczął się śmiać z tego
wszystkiego. To było takie niedorzeczne.
To była naprawdę długa noc. I
bardzo udana. Chyba nie pamiętał, kiedy ostatni raz był taki szczęśliwy. Aniela
była nie tylko niezwykle błyskotliwą rozmówczynią, ale także
dobrze tańczyła. I dawała się prowadzić, chociaż sądził, że z tym będzie
problem. Odprowadził ją do jej komnat.
- Dobranoc, Anielo - powiedział.
- Miłych snów, Sebastianie -
odparła, a potem, zanim zdążył cokolwiek zrobić czy powiedzieć, zamknęła drzwi.
_____________________________________________
Tym razem jest dużo Sebastiana, tak jak sama lubię. Kocham ten gif (mina Francisa <3). Chyba można stwierdzić, że rozdziały będą przynajmniej raz w tygodniu, w niedzielę. W końcu dzień święty trzeba święcić...czemu by nie robić tego kolejnym rozdziałem? Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się jakiś niekanoniczny pan, bo na razie to tworzę same panie, nie wiem dlaczego. Muzyki nie dodaję do każdego rozdziału, nigdy tego nie umiałam robić. Ale jeśli będzie sprzyjająca scena, to czemu nie?
No i serdeczne podziękowania dla Nox, która dzielnie wysłuchuje mojego "pomysłotoku" i sprawdza rozdziały :D
No i serdeczne podziękowania dla Nox, która dzielnie wysłuchuje mojego "pomysłotoku" i sprawdza rozdziały :D
Do napisania!
Masz szczęście, że tym razem było tak dużo Basha. Inaczej bym się obraziła i przestała czytać. Mówię poważnie.
OdpowiedzUsuńRobienie z Pauliny słodkiej idiotki to jakaś iluzja...? Bo jakoś tego nie rozumiem i liczę na to, że to tylko zbieg okoliczności :)
Szkoda, że nie opisałaś bardziej tego balu i tylko tak przez niego przemknęłaś. To w sumie fajny motyw i można było go rozbudować.
Ponadto... uważam, że za mało skupiasz się na uczuciach bohaterów. Nie mówię, że masz na trzy strony rozpisywać się o emocjach, bo to moja działka, ale ciut więcej by nie zaszkodziło i pomogła się lepiej wczuć i zżyć z postaciami.
Twoja najkochańsza i najcudowniejsza
Strażnika Przecinków i największa fanka Basha
Nox
PS. Wcale nie przestałabym czytać. Chciałam cię tylko trochę nastraszyć :P
To jest zbieg okoliczności, potrzebowałam kilku postaci wybitnie działających Anielii na nerwy, a Kenna wyjechała :p
UsuńProblem z balami polega na tym, że nie za bardzo umiem je opisywać. Ani muzyki, ani tańców, ani strojów, dlatego je traktuje pobieżnie. A muszą być, bo wtedy ciągle je wyprawiano :P
Ok, w następnym rozdziale postaram się bardziej rozpisywać jeśli chodzi o ich uczucia.
Bashoholic #1
Rój Pszczół
Takie to prawdziwe z tą historią o bliźnie Anielki. Nie żadne heroiczne wyczyny, tylko po prostu jedna głupia chwila nieuwagi.
OdpowiedzUsuńCoś dużo polskich imion pojawia się na dworze, czyżby wprawka przed Czymś-Co-Się-Zdarzy-Ale-Nie-Wolno-Mi-O-Tym-Mówić? :P
Sporo ogonków od literek się pogubiło w tym rozdziale, przejrzyj jeśli będziesz miała chwilę.
Biedny Bash (BB?...) taki zdezorientowany, ale wciąż stara się udawać, że ma nad wszystkim kontrolę, urocze :D. I masz plusa za Anielkę mówiącą po francusku, très bien! To samo tyczy się zresztą niepochlebnej wzmianki o Mary, muahaha.
Wielkie wejście Basha trochę mi się z "Kopciuszkiem" kojarzy, wiesz? I wszystko idzie tak dobrze, tak ładnie zmierza do oczywistego, a tu ucinasz nam rozdział zamknięciem drzwi pfffffff.
Znów jestem zmuszona protestować przeciwko tak nikłej ilości Frania *wraca czytać rozdział 3 znowu i znowu*. A na niekanonicznego pana czekam, a co ^^.
Uporczywie shipująca parę Franio x Milenka
Monte
E tam ogonki... :p
UsuńTak, nie wolni Ci mówić, ani robić aluzji do czegoś, co będzie i ty o tym wiesz, bo ci powiedziałam! Nieładnie, Monte.
Oczywiście, że zamknęła mu drzwi przed nosem! To w końcu dama, a nie "dama" jak Kenna, if you know what I mean.
Dogodzić wam...raz jedna marudzi, że za mało Basha, teraz druga, że Francisa mało...eh...biedny mój los. Czytaj go w pętli, jak chcesz, nie bronię przecież.
Lubiąca kończyć rozdziały w sposób doprowadzający Cię do szału
Rój Pszczół
Bardzo podoba mi się ta relacja między Sebastianem i Anielą :). Świetnie ją nakreślasz, nie bardzo się ze wszystkim śpieszysz. To dobrze. Nie wiem, czy planujesz ich ze sobą związać jakimś silnym uczuciem. Jeśli tak, to podoba mi się, że ich znajomość rozwija się stopniowo :).
OdpowiedzUsuńAniela jest bardzo intrygującą postacią, myślę, że moją ulubioną w tym opowiadaniu.
Jest niezwykła i chwała Ci za nią xD.
PS. Sebastiana też lubię... I pomyśleć, że postać grana przez tego aktora w The Tudors nie zdobyła mojej sympatii xD. (Thomas Culpeper)
Akurat żałuję, że ich relacja jest nieco zbyt oczywista, ale też ich lubię razem. Ciesze się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu, to zawsze największa nagroda, kiedy się coś tworzy :)
UsuńJa ją uwielbiam, bo...jest taka moja. Nie umiem tego określić :P
Ja w ogóle nie lubię The Tudors, co dziwne, skoro interesowałam się tym rodem, i lubią Natalie i w ogóle...nie umiałam się w to w ogóle wkręcić. Sebastian jest super, chociaż osoby piszące scenariusz chyba go nie lubią, w serialu wiecznie ma jakieś kłopoty. I nie umie dobrze ulokować uczuć, biedny :(