niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 4

                 Weszła pewnym krokiem do komnat, które jej przydzielono. Nie do końca rozumiała, po co było to całe przedstawienie. Przecież nie była na tyle ważnym gościem, aby król musiał ją witać osobiście. Najwyraźniej Catherine de Medici miała wobec niej naprawdę poważne plany, co nieco zaniepokoiło młodą dziewczynę. Odpięła ozdobną spinkę płaszcza i powiesiła go na poręczy krzesła. Kiedy służki wypakowywały jej rzeczy, ona leżała na łóżku i rozglądała się po swojej sypialni. Na pewno jest tu gdzieś przejście do tajnych korytarzy jak w każdym pokoju w zamku. Potem je znajdzie..
                - Ten kufer zostaw - powiedziała do jednej z dziewcząt, kiedy ta zabierała się za otworzenie skrzyni, w której była jej broń oraz kilka innych rzeczy związanych z Bractwem. - To osobiste przedmioty, sama je potem rozpakuje - dodała, nieco łagodniej, uśmiechając się, co pogłębiło  okropną szramę na jej policzku. Powstała ona podczas jednego z treningów, gdzieś na początku szkolenia. Ćwiczyła wtedy walkę na miecze i nie zdołała zatrzymać ostrza przeciwnika.  Najpierw była wściekła, ale potem przyzwyczaiła się do blizny. Teraz nawet ją lubiła, bo nawet kiedy ubrała się w drogą suknię i uczesała włosy, było widać, że różni się od innych dam. Ostatnio bardzo często to podkreślała. Zawsze nosiła przy sobie co najmniej jeden sztylet. Albo miała go gdzieś przy nodze, albo ukryty w gorsecie. Bez broni czuła się kompletnie naga.
                Jej siostra, Anna, oraz dwie kuzynki, Paulina i Karolina, paplały jak najęte. O młodym królu, o jego żonie, o królowej matce, o dworzanach, o dzisiejszym balu...
                - Dzisiaj jest bal? - spytała Aniela, wstając z łóżka. Podeszła do nich. - Dobrze usłyszałam?
                - Tak, głuptasie. W końcu to koniec karnawału- odparła Anna, wywracając oczami. Siostry były kompletnie różne. Młodsza z nich była ładną, szczupłą dziewczyną z burzą rudo-blond loków na głowie, które naturalnie się tak dobrze skręcały. Miała duże, zielone oczy, ale ciemniejsze niż Aniela. No i uwielbiała bale, biżuterie i suknie. Uważała, że w ich życiu nie mogło wydarzyć się nic lepszego, niż przybycie na dwór francuski.
                Czasami Aniela zastanawiała się, czy faktycznie mogły być spokrewnione.
                - Rozchmurz się - dodała Paulina. - Będzie fajnie. Ubierzemy się w piękne suknie, zrobimy makijaż... Może uda mi się zatańczyć z tym przystojnym bratem króla... - rozmarzyła się.
                - Którym? Tym bękartem? - dopytywała się ciekawska Karolina, osoba o najbardziej irytującym głosie jaki istniał. Był tak piskliwy, że jego dłuższe słuchanie mogło skutkować wyłącznie silną migreną.
                - Nie...chodziło mi o księcia Charlesa. Ten bękart gapił się tylko na Anielę... Właśnie...znałaś jego imię. Spotkałaś go wcześniej? - Paula była z tego całego trio najbardziej bystra. Miała brązowe, proste włosy. Wpatrywała się uważnie w starszą kuzynkę swoimi orzechowymi oczami.
                - Tak... jego matka mieszkała w Paryżu, kilka razy się widzieliśmy - skłamała i wzruszyła ramionami. - I uwierzcie mi, tutaj lepiej nie mówić o nim niepochlebnie... król Francis traktuje go jak każdego innego członka rodziny. A z władcami lepiej nie zadzierać - dodała, a potem ruszyła do drzwi. Musiała odpocząć chwile od swoich towarzyszek. Kiedy te nadal paplały o kreacjach, ona szła korytarzami zamku. Znała plan całego budynku, jednak co innego przemykać się korytarzami w nocy po kryjomu, a móc je zobaczyć za dnia.
                Sebastian wyrósł przed nią jak spod ziemi. Stanęła i uśmiechnęła się, a potem dygnęła z gracją, której u niej w życiu by się nie spodziewał.
                - Daruj sobie... chyba musimy poważnie porozmawiać - mruknął, a potem chwycił ją za łokieć i zaciągnął do jakiejś pustej komnaty.
                - Nie jesteś zbyt delikatny - patrzyła na niego uważnie. Był rozzłoszczony, chociaż do końca nie rozumiała jego reakcji.
                - Współpracujesz z Catherine de Medici. Kobietą, która mnie nienawidzi. I jesteś jej specjalnym gościem, którego nam kazała nam powitać z honorami. Chyba czegoś tu nie rozumiem.
                Wywróciła oczami i westchnęła.
                - Ty nie rozumiesz wielu rzeczy - powiedziała, a potem usiadła spokojnie na ławce przy oknie i spojrzała na niego. - Królowa pomaga mi ustalić kto chce cię zabić, BB. W zamian ja mam wyjść za mężczyznę, którego ona mi wybierze.
                - Myślę, że ona sama jest na pierwszym miejscu na liście osób, które pragną mojej śmierci...
                - To nie myśl, bo się zmęczysz. Ona nienawidziła twoją matkę, Bash, a nie ciebie... nie do końca ciebie. Poza tym, sądzę, że gdyby ona chciała cię zabić, już dawno by to zrobiła. To jest ktoś inny. A ja dowiem się kto.
                - To też mi wyjaśnij. Po co to wszystko? Po co mnie bronisz? - usiadł obok niej. Patrzył na nią uważnie. Stwierdził, że o wiele lepiej wygląda w swoim płaszczu, ze skórzanym napierśnikiem założonym na koszule albo suknię, w zależności od tego, czy miała ochotę ubrać spodnie, czy też nie. Bogata suknia z bordowego aksamitu nie pasowała do jej zadziornego charakteru i twarzy z blizną.
                Opowiedziała mu pokrótce o Bractwie Lwa, tajnej organizacji, która jest międzynarodowa i działa od wielu, wielu lat. Najstarsze wzmianki o niej pochodziły jeszcze ze starożytności. Wyjaśniła mu, że został jej przydzielony, a ona musi chronić jego życie za cenę własnego. Nie mogła ponieść klęski. Jeśli zamachowcy dopięliby swego, i ona poniesie śmierć. To nie była zabawa. Ale wiedziała na co się decyduje.
                Patrzył na nią zdziwiony. Mówiła mu o wieloletnim szkoleniu, o wszystkim co musiała przejść do tej pory, aby móc z nim teraz tu rozmawiać. Podzieliła się też swoimi podejrzeniami, że za atakami stoją heretycy, którym nie podobała się polityka Francisa, a dodatkowo Sebastian osobiście zalazł im za skórę. Słuchał jej uważnie, co jakiś czas marszcząc brwi, mrucząc coś do siebie albo kiwając głową. Jej francuski był bez zarzutu, w końcu mieszkała we Francji kilka lat, a i w domu się go uczyła.
                - Czyli naprawdę jesteś moim aniołem stróżem - skwitował to krótko.
                - Tak, można to tak ująć. Bash, podobno dzisiaj jest bal... Chcesz się na nim pojawić? Wiem o twojej matce i strasznie ci współczuję.
                - Przyjdę. Żałoba chyba nie ma zbytniego sensu, skoro zginęła o wiele wcześniej. Zresztą sama nie lubiła tego zwyczaju. Uważała go za głupi, bo nieboszczykowi to obojętne, czy ubierasz się na czarno, biało, czy zielono...
                - Nie musisz kłamać. Oboje wiemy, że Diana de Poitiers nie była zbyt religijną osobą i większość tradycji nie miało dla niej znaczenia. I każde z nas wie, dlaczego...
                Pobladł i odsunął się od niej. Naprawdę się wystraszył. W końcu w obecnych czasach chociażby cień podejrzenia o herezję prowadził prosto na stos. Mary była pod tym względem nieugięta, a Francis, zmęczony tym wszystkim, oddawał jej wszystkie takie sprawy. Czasami szeptano, że chce przebić swoją kuzynkę, Krwawą Mary, pod względem ilości spalonych osób podczas jej panowania.
                - Skąd ty o tym wiesz? - spytał.
                - Bractwo wie o wielu rzeczach, ale wykorzystuje to na swoją korzyść i nie wynosi informacji poza swoje grono. Nie obawiaj się. Wiem, że ty nie jesteś poganinem. Ona też nie była poganką... tak do końca. W końcu się ochrzściła. Nie mnie oceniać. Jak dla mnie to bez znaczenia, w jakiego Boga człowiek wierzy - wzruszyła ramionami. - Ważne są jego czyny, nie religia - wstała. - To widzimy się na balu...
                Przetarł dłonią czoło, uspokajając się powoli. Myślał nad jej słowami. Świadomość, że są na świecie ludzie, których on nie zna, a oni wiedzą o nim wszystko, znają jego sekrety, te najgłębiej skrywane, nieco go przerażała. Jednak po dłuższej chwili strach zmienił się w niepokój, a on przemyślał całą ich rozmowę.
                - Chcesz iść ze mną na ten bal? Lepiej, abyś trzymała się blisko mnie...
                Pokiwała głową.
                - Zrozumiałeś aluzję - roześmiała się. Nie wypadało w końcu, aby ona go prosiła. To on musiał to zrobić. Jednak mogła mu dać do myślenia, prawda?

***

                Kończyły się przygotowywać. Jak zwykle czuła się tą najbrzydszą i najgorszą z całego ich grona. Taka była prawda. I chociaż starała się udawać, że ją to nie obchodzi, zawsze w takich chwilach miała ochotę wyrzucić je wszystkie za drzwi, a samej zostać w komnacie i się rozpłakać. Siedziała na fotelu i ubierała buty. Wybrała na ten wieczór cudowną suknię w kolorze głębokiego błękitu, która posiadała rozcinanie rękawy. Przez nie było widać złotą szatę, znajdującą się pod spodem. Przy spódnicy i na gorsecie były złote hafty. Podobała się jej ta kreacja, chociaż była pewna, że jej siostra lub któraś z kuzynek wyglądałaby w niej o wiele lepiej. Włosy nieco podpięła i włożyła w nie ozdobne spinki. Były tak cienkie i śliskie, że nie miało sensu tworzyć z nich misternych fryzur. W dodatku w ogóle nie miały objętości.
                Kiedy wszystkie były gotowe, rozległo się pukanie do drzwi. Zmarszczyła brwi i poszła je otworzyć. Sebastian posłał jej szeroki uśmiech, patrząc na nią uważnie. Musiał być miły, mimo, że w ogóle mu się taka nie podobała.
                Chociaż czy ona w ogóle powinna mu się podobać? W końcu należała do Bractwa. A to kojarzyło mu się z zakonem. Co prawda nie mówiła nic o tym, żeby składała śluby czystości, ale kto ją tam wie? Była to postać tak nietuzinkowa i nieprzewidywalna, że nie był w stanie stwierdzić, co o niej myśleć.
                -  Piękna suknia, Anielo - powiedział. Pozostałe trzy dziewczyny patrzyły na nich uważnie. Były zaskoczone, że po nią przyszedł. Żadna się tego nie spodziewała. W końcu Sebastian był młodym, przystojnym mężczyzną z dość silną pozycją na dworze, a ona... Cóż, nie należała do urodziwych, a tutaj nie sięgały wpływy jej ojca. - Pozwolisz? - podał jej ramię.
                Posłała mu szeroki uśmiech. Chyba zrozumiał, że poza oczywistym celem, jakim było jej zadanie, przyświecał jej jeszcze inny. Chciała wzbudzić zazdrość u tych trzech trzpiotek, na których towarzystwo była skazana.
                - Naturalnie, Bash - powiedziała i chwyciła go dłonią w zgięciu łokcia. Wspólnie ruszyli na salę balową, gdzie już było pełno ludzi. Rozglądała się uważnie. Nigdy nie była na prawdziwym balu. Ojciec jej nie zabierał, bo wiedział, że to nie jest miejsce dla niej. Jako jedyny z całej rodziny był dumny, że jego najstarsza córka woli jeździć konno i brać udział w polowaniach niż haftować czy tańczyć. Jej matka nigdy nie podzielała tego entuzjazmu i dlatego wysłała ją do siostry, do Francji, aby dziewczyna nabrała ogłady. Cóż, chyba nie do końca wszystko poszło z planem kobiety, ale mówi się trudno.
                Czuła na sobie ciekawskie spojrzenia. W końcu Sebastian od zawsze był obiektem plotek. Królewski bękart wzbudzał kontrowersje samym swym istnieniem, potem jeszcze rozwiódł się z żoną, a teraz, kiedy powinien nosić żałobę, nie dość, że tego nie robił, to jeszcze przyszedł na bal z dziewczyną, która nie była zbyt urodziwa i niewielu ją wcześniej widziało.
                Stanęli gdzieś z boku. Para królewska jeszcze nie przybyła. Coraz więcej gości wchodziło na salę. Byli to nie tylko dworzanie, ale też ważniejsi szlachcice z okolicznych ziem, nikomu z daleka nie chcialo się podróżować w tą pogodę i nikt się temu nie dziwił.
                W pewnym momencie jej uwagę przyciągnęła młoda kobieta, która dyskutowała z Catherine. Miała wysokie czoło, rudawe włosy upięte w kok, ciemne oczy. Ubrana była dość... dziwnie. Miała na sobie fiołkowy gorset i spódnicę w kolorze pudrowego różu, jednak tak krótką, że było jej widać złote pantofelki.
                - Kto to jest? - spytała cicho swojego towarzysza.          
                - A sądziłem, że wiesz wszystko o wszystkich. - naigrywał się z niej Bash.            
                - Doczekam się odpowiedzi? To nieładnie kazać kobiecie czekać. Słyszałeś kiedyś o tym?
                - To księżniczka Claudia de Valois - odpowiedział, a ona zmarszczyła brwi. Słyszała o młodszej córce króla Henry'ego, dość sporo. Kto by nie słyszał? Wszędzie było głośno o niezbyt dobrze prowadzącej się księżniczce, która, mimo, że niezamężna, miała już sporo kochanków. I nadal nie było jej spieszno przed ołtarz, chociaż był już na nią czas najwyższy.
                Rozległy się dźwięki trąb. Wszyscy spojrzeli na wejście do sali, gdzie stał król wraz z królową. Mary mimowolnie spojrzała na Sebastiana i nieco zdziwił ją fakt, że miał towarzyszkę. Spokojnie zajęli miejsca na tronach. Francis wygłosił krótkie przemówienie, w którym podziękował im wszystkim za przybycia i życzył dobrej zabawy. Dał znak muzykom. Skoczna melodia zaczęła wypełniać pomieszczenie. [klik]
                - Chodź...zatańcz ze mną - powiedziała nagle Aniela. Wolała, aby nie stali tak w kącie. Im bliżej będą centrum wydarzeń, im więcej par oczu będzie na nich patrzeć, tym mniejsza szansa na kolejny zamach. Chwyciła go za obie ręce i wyciągnęła na środek sali. Był zaskoczony jej zachowaniem, ale nie sprzeciwiał się. To był szkocki utwór, a ponieważ nikt nie znał tego tańca, każdy wykonywał go jak może, ku ucieszy królowej, która chichotała wraz z Lolą.  Oni po prostu się kręcili. W pewnym momencie zaczął się śmiać z tego wszystkiego. To było takie niedorzeczne.
                To była naprawdę długa noc. I bardzo udana. Chyba nie pamiętał, kiedy ostatni raz był taki szczęśliwy. Aniela była nie tylko niezwykle błyskotliwą rozmówczynią, ale także dobrze tańczyła. I dawała się prowadzić, chociaż sądził, że z tym będzie problem. Odprowadził ją do jej komnat.
                - Dobranoc, Anielo - powiedział.
                - Miłych snów, Sebastianie - odparła, a potem, zanim zdążył cokolwiek zrobić czy powiedzieć, zamknęła drzwi. 

_____________________________________________
Tym razem jest dużo Sebastiana, tak jak sama lubię. Kocham ten gif (mina Francisa <3). Chyba można stwierdzić, że rozdziały będą przynajmniej raz w tygodniu, w niedzielę. W końcu dzień święty trzeba święcić...czemu by nie robić tego kolejnym rozdziałem? Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się jakiś niekanoniczny pan, bo na razie to tworzę same panie, nie wiem dlaczego. Muzyki nie dodaję do każdego rozdziału, nigdy tego nie umiałam robić. Ale jeśli będzie sprzyjająca scena, to czemu nie?
No i serdeczne podziękowania dla Nox, która dzielnie wysłuchuje mojego "pomysłotoku" i sprawdza rozdziały :D
Do napisania!

6 komentarzy:

  1. Masz szczęście, że tym razem było tak dużo Basha. Inaczej bym się obraziła i przestała czytać. Mówię poważnie.

    Robienie z Pauliny słodkiej idiotki to jakaś iluzja...? Bo jakoś tego nie rozumiem i liczę na to, że to tylko zbieg okoliczności :)

    Szkoda, że nie opisałaś bardziej tego balu i tylko tak przez niego przemknęłaś. To w sumie fajny motyw i można było go rozbudować.

    Ponadto... uważam, że za mało skupiasz się na uczuciach bohaterów. Nie mówię, że masz na trzy strony rozpisywać się o emocjach, bo to moja działka, ale ciut więcej by nie zaszkodziło i pomogła się lepiej wczuć i zżyć z postaciami.

    Twoja najkochańsza i najcudowniejsza
    Strażnika Przecinków i największa fanka Basha

    Nox

    PS. Wcale nie przestałabym czytać. Chciałam cię tylko trochę nastraszyć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest zbieg okoliczności, potrzebowałam kilku postaci wybitnie działających Anielii na nerwy, a Kenna wyjechała :p

      Problem z balami polega na tym, że nie za bardzo umiem je opisywać. Ani muzyki, ani tańców, ani strojów, dlatego je traktuje pobieżnie. A muszą być, bo wtedy ciągle je wyprawiano :P

      Ok, w następnym rozdziale postaram się bardziej rozpisywać jeśli chodzi o ich uczucia.

      Bashoholic #1
      Rój Pszczół

      Usuń
  2. Takie to prawdziwe z tą historią o bliźnie Anielki. Nie żadne heroiczne wyczyny, tylko po prostu jedna głupia chwila nieuwagi.
    Coś dużo polskich imion pojawia się na dworze, czyżby wprawka przed Czymś-Co-Się-Zdarzy-Ale-Nie-Wolno-Mi-O-Tym-Mówić? :P
    Sporo ogonków od literek się pogubiło w tym rozdziale, przejrzyj jeśli będziesz miała chwilę.
    Biedny Bash (BB?...) taki zdezorientowany, ale wciąż stara się udawać, że ma nad wszystkim kontrolę, urocze :D. I masz plusa za Anielkę mówiącą po francusku, très bien! To samo tyczy się zresztą niepochlebnej wzmianki o Mary, muahaha.
    Wielkie wejście Basha trochę mi się z "Kopciuszkiem" kojarzy, wiesz? I wszystko idzie tak dobrze, tak ładnie zmierza do oczywistego, a tu ucinasz nam rozdział zamknięciem drzwi pfffffff.
    Znów jestem zmuszona protestować przeciwko tak nikłej ilości Frania *wraca czytać rozdział 3 znowu i znowu*. A na niekanonicznego pana czekam, a co ^^.

    Uporczywie shipująca parę Franio x Milenka
    Monte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam ogonki... :p
      Tak, nie wolni Ci mówić, ani robić aluzji do czegoś, co będzie i ty o tym wiesz, bo ci powiedziałam! Nieładnie, Monte.

      Oczywiście, że zamknęła mu drzwi przed nosem! To w końcu dama, a nie "dama" jak Kenna, if you know what I mean.

      Dogodzić wam...raz jedna marudzi, że za mało Basha, teraz druga, że Francisa mało...eh...biedny mój los. Czytaj go w pętli, jak chcesz, nie bronię przecież.

      Lubiąca kończyć rozdziały w sposób doprowadzający Cię do szału

      Rój Pszczół

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się ta relacja między Sebastianem i Anielą :). Świetnie ją nakreślasz, nie bardzo się ze wszystkim śpieszysz. To dobrze. Nie wiem, czy planujesz ich ze sobą związać jakimś silnym uczuciem. Jeśli tak, to podoba mi się, że ich znajomość rozwija się stopniowo :).
    Aniela jest bardzo intrygującą postacią, myślę, że moją ulubioną w tym opowiadaniu.
    Jest niezwykła i chwała Ci za nią xD.
    PS. Sebastiana też lubię... I pomyśleć, że postać grana przez tego aktora w The Tudors nie zdobyła mojej sympatii xD. (Thomas Culpeper)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat żałuję, że ich relacja jest nieco zbyt oczywista, ale też ich lubię razem. Ciesze się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu, to zawsze największa nagroda, kiedy się coś tworzy :)
      Ja ją uwielbiam, bo...jest taka moja. Nie umiem tego określić :P
      Ja w ogóle nie lubię The Tudors, co dziwne, skoro interesowałam się tym rodem, i lubią Natalie i w ogóle...nie umiałam się w to w ogóle wkręcić. Sebastian jest super, chociaż osoby piszące scenariusz chyba go nie lubią, w serialu wiecznie ma jakieś kłopoty. I nie umie dobrze ulokować uczuć, biedny :(

      Usuń